Johnny be good …

lightning_matchorette01

Mniej więcej 10 lat temu nadarzyła się okazja aby zdobyć kilka modeli z USA. Nie miałem najmniejszego pojęcia co można stamtąd przywieźć, oczywiście oprócz Hot Wheels. Ale mój kolega Jarek właśnie miał tam polecieć i wyraził chęć kupienia czegoś dla mnie. Dogłębnie przestudiowałem ofertę amerykańskich sklepów i lekko zwątpiłem. W skali 1:64 za wielką wodą robią genialne rzeczy. Brać, wybierać, zakupować. Jako człowiek systematyczny i metodycznie podchodzący do problemu przygotowałem mój własny katalog modelików, które chciałbym mieć. Każdy dokładnie opisany, każdy ze zdjęciem, numerem katalogowym. Wydrukowałem, wręczyłem Jarkowi i życzyłem udanego lotu.
Po kilku tygodniach dostałem od Jarka wielką reklamówkę modelików w blistrach. I żaden z nich nie pochodził z mojego katalogu. Jarek opowiadał później, że jak wszedł do Walmartu, stanął w alejce z modelikami w skali 1:64, spojrzał na mój katalog to uznał, że go … piiiiii … powiedzmy, nie będzie respektował. Wybrał z półek to co mu się podobało. I dobrze wybrał, bo w sumie przywiózł świetne modeliki. Rok albo dwa lata później ten sam numer zrobiła mama Jarka. I też dostałem kapitalny zestaw. W taki oto sposób zaczęła się moja przygoda z amerykańską motoryzacją w skali 1:64. Na tym blogu gościły już autka firmy Greenlight czy M2, ale nie było jeszcze Johnnego. Johnnego Lightninga …

W odróżnieniu od Greenlighta czy M2, marka Johnny Lightning ma historię dłuższą, bo bliską wiekowo tej związanej z Hot Wheels. Ale nie była to tak prosta historia. Pierwotnie Johnny Lightning pojawił się jako marka stworzona przez firmę Topper Toys w 1969 roku. Firma miała dość podobne podejście do projektowania modeli jak Hot Wheels. Miało być szybko. I było bo firma oprócz autek dostarczała tory i specjalne wyrzutnie. Ale coś poszło nie tak i po trzech latach marka zniknęła z rynku. Odrodziła się w 1994 roku jako marka firmy Playing Mantis. I to co było istotne zaczęła robić modele dla dojrzałych kolekcjonerów. Wciąż była to skala matchorette’owa, czyli 1:64, ale skrupulatnie przestrzegana, a poziom odwzorowania przekraczał to co znano ze zwykłych resoraków. No i zaczęto wydawać serie poświęcone określonym tematom/markom. Szło świetnie, a firmę Playing Mantis kupiła w 2004 roku inna firma specjalizująca się w zabawkach i modelach – RC2. Na rynku zaczęła pojawiać się konkurencja w postaci Greenlighta czy M2 i biznes przestał się aż tak dobrze kręcić. I tu pojawia się następny bohater, japoński koncern Tomy, produkujący m.in. modeliki w ramach marki Tomica. Tomy kupuje w 2011 roku firmę RC2 i prawa do marki Johnny Lightning. Niestety do roku 2013 wygasza produkcję modelików pod tą marką. Czyżby koniec? Nie … w 2016 roku prawa do JL odkupuje firma Round 2, której właścicielem jest ten sam pan, który w latach 90-tych zbudował Playing Mantis. I przywraca Johnnego do życia …

lightning_matchorette02

Ta zawiła historia niestety nie ułatwia identyfikowania modelików marki Johnny Lightning. Bywały różnie sygnowane, czasami nie do końca konsekwentnie. Te dwa autka pochodzące z czasów Playing Mantis. Po lewej mój najstarszy JL, czyli Chevrolet Camaro (rocznik 1976) wydany jako modelik w roku 1999. Ma to co powinien mieć, czyli dobrze odwzorowane nadwozie i metalowe podwozie. Ale ma też plastikowe kółka, które w modelach z lat późniejszych zostały zastąpione ogumionymi. Po prawej Oldsmobile Cutlass Supreme (rocznik 1976), wydany mniej więcej w okolicach roku 2002. Ma już ogumione koła i podnoszoną maskę silnika. No i ładne odwzorowany silnik. To cecha charakterystyczna amerykańskich modelików w skali 1:64. Mogą im się drzwi nie otwierać, ale maska otwiera się prawie zawsze. Bo silnik to najważniejszy element. Ten bordowy Olds ma jeszcze jedną ciekawą cechę …

lightning_matchorette03

Na tylnej szybie umieszczony jest mikronapis z adresem internetowym: http://www.screech.wl (prawdopodobnie). Skąd się to tam wzięło … nie mam pojęcia. Nie znalazłem w internecie ani takiej strony ani innego zdjęcia tego modelika, aby móc sprawdzić czy to seryjne. Mało prawdopodobne, raczej jakaś forma gadżetu reklamowego. No ale może jest inne wytłumaczenie.

lightning_matchorette04

Następna ciekawa para, pochodząca z okresu Playing Mantis. Po lewej ciekawie pomalowany AMC Hornet, wydany w 2003 roku. Po prawej jeszcze ciekawszy Pontiac Ventura (rocznik 1961), wydany w roku 2004. Niesamowita w tym aucie jest gięta przednia szyba.

lightning_matchorette05

I przechodzimy do czasów panowania firmy RC2. Po lewej bardzo zgrabny (jak na klasę full size) Dodge 330 (rocznik 1064) wydany w roku 2006. A obok niego niezły kosmita czyli Studebaker Avanti (rocznik 1963). Bardzo ciekawe auto, szczególnie jeśli chodzi o projekt nadwozia oraz to, że było robione z włókna szklanego. No i ta maska silnika otwierana jak w naszym dużym fiacie. JL wydał go prawdopodobnie w roku 2007, ale jest on na plastikowych kołach.

lightning_matchorette06

I moja ulubiona para. Po lewej majestatyczny Plymouth Fury (rocznik 1967). To już bardzo stonowana stylizacja nadwozia, nie to co jeden z jego poprzedników, czyli Fury z rocznika 1958, który zagrał Christine w filmie na podstawie powieści S. Kinga. Co ciekawe modelik został wydany w 2010 roku z plastikowym podwoziem, co chyba należy odczytywać, jako próbę ograniczania kosztów. Szkoda. Po prawej zielony Ford Maverick (rocznik 1971). Fajne zgrabne autko, po prostu.

Czy autka JL to resoraki? W zasadzie to nie. Nie mają resorowanych osi. Nie są także zabawkami, o czym świadczy chociażby narzucone ograniczenie wiekowe, iż są to rzeczy dla osób powyżej 8 roku życia.

lightning_matchorette00

Ale ideowo są to zabawki dla dużych chłopców, którzy albo chcą mieć kolekcje małych autek, podobnych do tych z dzieciństwa, tylko lepszych, albo chcą mieć w małej skali te wszystkie świetne amerykańskie maszyny. Modele pakowane są w blistry z dodatkowymi kartami kolekcjonerskimi, czasami z dodatkowymi kartonowymi pudełkami oraz mają zapewnione rozwinięte wsparcie kolekcjonerskie. Mój Mercury Cyclone wciąż pozostaje fabrycznie zamknięty w blistrze. Od około 10 lat. Jak dostałem tych moich „amerykanów” to pierwszy raz w życiu miałem dylemat „czy otworzyć?”. Kilka otworzyłem, ale większość pozostała w stanie nienaruszonym. Planowałem, że będę otwierał jednego rocznie. Realizacja tego planu utknęła po pierwszym razie. Nie mam pojęcia dlaczego tak trudno mi się przemóc i jednak je uwolnić. A najzabawniejsze jest to, że z amerykańskimi modelikami zakupionymi później nie mam tego typu dylematów. Po prostu otwieram. Zerknijmy jeszcze na podwozia …

lightning_matchorette07

Takie jak być powinny. Metalowe, masywne, z odwzorowanymi szczegółami mechanizmów przeniesienia napędu czy zawieszenia. Jedyny minus to brak miejsca na czytelne napisy. Bez lupy ciężko czasami odczytać informacje identyfikujące.

lightning_matchorette08

Johnny Lightning to rzetelna amerykańska marka. I dobrze, że wróciła. Chociaż jest w tym wszystkim jeszcze jeden drobny smaczek, ale to już przy innej okazji. Aaa … to, że w tym wpisie nie pojawia się żaden muscle car, to oczywiście zamierzone …

Czy warto ufać w szczęśliwą rękę życzliwych ludzi, którzy wyrażają chęć zaspokojenia głodu kolekcjonerskiego, ale nie mają cierpliwości do sztywnego trzymania się wytycznych? W przypadku amerykańskich modelików jak widać tak. Ale czasami bywa dziwnie. Oto co przywiozła mi moja koleżanka z wojaży brytyjskich …

lightning_matchorette09

Nie jadam lodów i ich nie zamawiam, nawet w skali 1:76. Ale nie da się ukryć, że jest to słodkie i na swój sposób urocze. Więc jakby ktoś gdzieś kiedyś jechał …

Dodaj komentarz