Bonus: Wszystko po 5 zł …

po5zlowy_matchorette09

Nie ma żartów, to bywają trudne wyprawy. Grunt to porządne przygotowanie. Po pierwsze – odpowiedni ubiór. Buty najlepiej trekkingowe, bo błoto, a bywa że i deszcz. Rękawiczki, bo roztocza, bakterie i cholera wie co jeszcze. Kurtka z duża liczbą kieszeni lub plecak, ale ten trochę krępuje ruchy. Ciuchy najlepiej 10-letnie, aby nie można było poznać na co cię stać. Po drugie – kapitał. Żadnych setek, pięćdziesiątek. Najlepiej dwudziestki i dziesiątki oraz dowolna ilość bilonu. Po trzecie – nastawienie. Przede wszystkim ciekawość, cierpliwość i wytrenowana intuicja, wsparta bystrym okiem i umiejętnością widzenia zakrytego. Bierzemy to wszystko i wchodzimy do strefy „wszystko po 5 zł, czasami po 10, bywa że po 2, ale nigdy po 6”. Wchodzimy na pchli targ …

Wszystko co pojawi się w tym wpisie kosztowało 5 zł. Wszystko też zostało zakupione na pchlim targu. Uwielbiam ten moment gdy wchodzę na plac i widzę przed sobą setki sprzedających. Gdzieś tam, być może, skrywa się okazja, a czasami tylko ślad po niej. I te ślady, mimo że irytujące, w gruncie rzeczy są istotne, bo mówią, że takich jak ty jest więcej. Że szukacie tego samego, to samo was kręci i że dzięki temu sprzedający mają bodziec do wystawiania na sprzedaż interesujących rzeczy. Czasami też trafiasz na coś, co nie powinno leżeć ani sekundy, a spokojnie czeka. Jakby na ciebie. Tak na mnie czekała ta „chałupka”

po5zlowy_matchorette03

Tak naprawdę to najpierw znalazłem stację benzynową, która wystąpi w dalszej części tego wpisu. Podszedłem z tą stacją do pani sprzedającej z pytaniem o cenę. A pani oprócz poinformowania mnie, że posiadanie stacji będzie mnie kosztowało 5 zł dodała, iż gdzieś tam … w doniczce … są chyba jeszcze dwa domki. W doniczce – uśmiechnąłem się. I faktycznie w dużej kamionkowej doniczce znalazłem dwie chałupki, w tym jedną absolutnie uroczą. Zawsze chciałem mieć domek z szopą, ale nie sądziłem, że przytrafi mi się taki samograj, uosobienie „barn find”. Wstawiasz modelik w skali 1:87 i diorama gotowa. Nic więcej nie potrzeba. Chałupka już fabrycznie była urocza (produkt firmy Faller), ale po dopracowaniu przez jakiegoś modelarza i nadgryzieniu zębem czasu jest po prostu fantastyczna. Nie mogłem się zdecydować jakie auto do niej wstawić, więc wstawiłem dwa …

po5zlowy_matchorette05

Biały Fiat Cinquecento i niebieski Ford Granada. „Plastiki” w skali 1:87 wydane przez niemiecką Herpę. A ja ponoć nie zbieram „plastików”. Ponoć … ale gdy człowiek natrafia w pewnym momencie na sprzedaż ogromnej kolekcji aut, zarówno w skali 1:87, jak i w większych i widzi to wszystko i wie, że każdy z nich to 5 zł, to naprawdę może swoje zasady schować do kieszeni i oddać się grzesznej przyjemności wybierania, przebierania, kupowania. Kupiłem 11 autek. O ile Fiat jest plastikowym „plastikiem”, o tyle Granada to już wyższa półka. Znacznie wyższa precyzja wykonania, gumowe koła. Jak zobaczyłem tego niebieskiego przystojniaka i to jak świetnie się prezentuje, to absolutnie przestało mi przeszkadzać, że jest plastikowy. I generalnie zacząłem wybierać te modele, których poziom wykonania był przynajmniej taki jak tego Forda. Albo jeszcze wyższy.

po5zlowy_matchorette08

Przepiękny bordowo-brązowy Jaguar XJ 6/12 i obłędne BMW 735 Alpina. Niby miałem wcześniej sporo różnych wydań Herpy, ale nigdy tak fajnych jak te. To modele witrynkowe (seria Private Collection), czyli raczej nie przeznaczane do robienia tłumu na makietach kolejowych, tylko do kolekcjonowania jako samodzielne byty. Nie zacznę kolekcjonować tego typu rzeczy, ale też już nigdy nie będę od nich stronił. Herpa zawsze podkreślała, że zostaje przy tworzywach sztucznych w skali 1:87, bo tylko z nich jest w stanie odtworzyć wszystkie niuanse i szczegóły. I mimo bycia fanem metalu teraz lepiej rozumiem to podejście. A jeśli jeszcze jest ono ubrane w mercedesowskie W124 Coupe …

po5zlowy_matchorette06

No cóż, nie jestem zbyt oryginalny. Jeśli miałbym kiedyś mieć Mercedesa to właśnie tego. No dobrze, mógłbym jeszcze przychylnie spojrzeć na kilka innych, szczególnie z lat 70. Ale to W124 Coupe wisiał na plakacie na ścianie w akademiku, a i później też. Jak udało mi się te modeliki znaleźć, to od razu wiedziałem, że biorę oba. Już klęcząc nad nimi na pchlim targu miałem pewien lekko szalony pomysł. Odnaleźć zdjęcie, które było wykorzystane na tamtym plakacie i spróbować je odtworzyć przy pomocy modeli Herpy. I tak zrobiłem …

po5zlowy_matchorette02

Nie jest to w żadnym wypadku dokładny remake, a raczej pewna wariacja na temat, ale co się przy tym nagimnastykowałem i nabawiłem to moje. Jak już wybrałem te W124 to niejako siłą rozpędu zacząłem szukać innych ciekawych Mercedesów. I wtedy przypomniał mi się wpis o Panu Mercedesie … skoro tak, to pora na klasę S.

po5zlowy_matchorette07

A dokładniej to na serię W140.  Po lewej niebieski 600 SEC, a po prawej 600 SEL. Oba dwunastocylindrowe, ale do opisu z książki Kinga pasuje tylko wersja sedan. I ponownie świetna robota firmy Herpa. Ech … gdyby ktoś te wszystkie auta porządnie zrobił w metalu i w skali 1:64 … Ale nie zrobił więc na razie zatrzymajmy się na starej stacji benzynowej, z lekko podupadającym warsztatem samochodowym …

po5zlowy_matchorette04

Wszystko plastikowe, ale jakże klimatyczne. Łącznie z tymi ręcznie namalowanymi pasami. Choćby dla możliwości robienia takich prowizorycznych dioram warto chadzać na targi staroci i wynajdować fragmenty porozbieranych makiet kolejowych. Są odpowiednio zindywidualizowane, stosownie spatynowane i w połączeniu z fajnymi autami tworzą frapujące historie.

Uwielbiam grzebać. Wyszukiwać. Przeczesywać. Czasami jak zostaje mi czas oddaję się nie tyle poszukiwaniom co łapaniu historii. Wzięciu do ręki jakiegoś zapomnianego przedmiotu i zastanowieniu się czym był dla właściciela i dlaczego skończył tak jak skończył. Czasami jest to jakiś stary album ze zdjęciami, zwykle po jakimś niemieckim właścicielu. Oglądam, ale nie ludzi, którzy w nim są, a sytuacje i konteksty. Kiedyś dobre 15 minut oglądałem taki album z lat 50-60 i przyglądałem się sceneriom zdjęć, a przede wszystkim autom, które wówczas jeździły po niemieckich miasteczkach. Z jednej strony fajna możliwość zobaczenia kawałka nieistniejącego już świata, ale z drugiej trochę krępujący proceder zerkania w cudze życie. Ale taki urok pchlich targów. To prawie zawsze jest podróż w krainę sentymentów. Ale nie zawsze własnych i zwykle wartych więcej niż 5 zł.

Dodaj komentarz