Poramańczowi …

poramanczowi_matchorette04

Niedługo święta, czas prezentów, oczekiwania, dawania, rozpakowywania. W dzieciństwie zawsze się bałem, że kiedyś przyjdzie taki dzień, taka wigilia, że w paczce pod choinką nie znajdę zabawki, a jedynie sweter albo jakieś rękawiczki. I owszem zdarzało się coś takiego, ale nigdy nie w domu i nigdy nie w paczkach w których wkład zapewniali rodzice. Mama wiedziała, jaki to byłby dla mnie dramat, gdybym zamiast choć najmniejszego autka, dostał skarpetki. Własnemu synowi też nie byłbym w stanie tego zrobić, choć jego park zabawkowy jest obecnie pewnie jakieś 3-4 razy większy niż moja populacja zabawek, którymi bawiłem się przez całe dzieciństwo. I nie jest to dobre, ale to raczej mój problem, niż mojego syna. Paczki świąteczne z dzieciństwa były unikalne jeszcze z jednego powodu. Trafiały się w nich cytrusy, których tak normalnie się nie widywało. Bywało więc w tym paczkach poramańczowo. I to właśnie poramańczowym poświęcony będzie ten wpis. Resorakom w kolorze poramańczowym? No w zasadzie tak, ale dołóżmy im jeszcze jedną funkcję. Niech to będą auta służb drogowych …

poramanczowi_matchorette01

Dobrze, ale żeby owe służby miały co robić, to najpierw należy drogi wybudować. I tu z pomocą im pewnie chętnie przybędzie wspaniały tercet stworzony przez Lesneya w erze klasycznych regularów. Nie wiem czy akurat ładowarka jest najważniejszą z maszyn budujących drogi, bo jednak ikoną tego typu budownictwa pozostaje walec, ale walce mnie jednak nie intrygują, a ładowarki przynajmniej ciekawią. Pierwszą dd lewej mamy ładowarkę firmy Hatra, która w ofercie Matchboxa gościła między 1965 a 1969 rokiem. W środku, powożona przez czerwonoskórego operatora, ładowarka firmy Aveling Barford, która jako regular dostępna była między 1962 a 1968 rokiem. I po prawej, również sterowana przez miniaturowego operatora, ładowarka firmy Weatherhill, wprowadzona do oferty Matchboxa w 1959 roku. Ale co ciekawe miała ona wcześniejsze, ciut mniejsze wydanie, która na rynku pojawiła się w roku 1956. To trio to po pierwsze kolejny dowód na to, jak fajne były regulary, a po drugie przykład „kolekcjonerstwa mimochodem”. Każda z tych ładowarek została znaleziona na pchlim targu, po prostu wpadały mi ręce przy grzebaniu w jakichś rupieciach. A że kompletnego regulara nigdy nie zostawiam, szczególnie gdy kosztuje 2-3 zł, to i tercet skompletował się niejako przy okazji. No dobrze, drogi pobudowane, pora trochę je poremontować …

poramanczowi_matchorette02

Brygadę remontową trzeba było na miejsce dowieźć. A czy istniało coś zgrabniejszego niż klasyczny dostawczak od VW? Lepsze pewnie istniały, ale czy mogły konkurować z tą kwintesencją tylnosilnikowego wdzięku? Po lewej poramańczowa wizja VW T2 stworzona przez Majorette. Co tu dużo pisać, po prostu klasyczna mażoretka. Porządna i świetna. Po prawej równie fajna, a dodatkowo w ciekawej wersji nadwoziowej, propozycja niemieckiego Siku. To takie autka, które zawsze wzięte do ręki wywołują uśmiech. Nawet jeśli ciężka służba przy utrzymaniu stanu dróg odcisnęła na nich swoje piętno.

poramanczowi_matchorette03

Czasami jednak nie tylko trzeba gdzieś dojechać, ale i przejechać trudny teren. A czy coś zrobi to lepiej od klasycznego mercedesowskiego Unimoga? Nie sądzę. Po lewej model 406 wydany przez Siku. Obok niego stoi inny, też ciekawy Mercedes czyli LP 608, również wyprodukowany przez Siku, jeszcze w ramach starszej serii V. Wersja ze zdjęcia na pace wiozła zestaw znaków drogowych, ale były również wersje lawetowe czy transportowe. Mam chyba jakąś słabość do tego autka, bo mam dwa egzemplarze. Ale do poziomu miłości takiej jak do Hanomaga jeszcze trochę brakuje. Hanomiłość wyraża się posiadaniem 4 sztuk. Nie pytajcie po co.

poramanczowi_matchorette05

608-kę faktycznie lubię, ale jakbym miał wybierać najbardziej podobającego mi się dostawczego Mercedesa to skłaniałbym się ku serii T2 (608-ka to w zasadzie nie dostawczak, a lekki samochód ciężarowy). Pamiętam jak w młodości widywałem T2 (najczęściej pewnie modele 406/407) na żywo, to wielkie wrażenie robiła na mnie jego przestronność. A wersja z podwójną kabiną to już w ogóle brygadówka marzeń. I taką właśnie lata temu wydawało Majorette. Mam dwie, jak widać nie do końca kompletne, bo w obu brakuje opończy nad paką. Poramańczowa pasuje do służb drogowych, a zielona do tych zajmujących się zielenią miejską. Zielona potrzebuje remontu podwozia, ale na razie nie mam pomysłu jak to zrobić. W odróżnieniu do aut resorowanych, które Majorette robiło wzorcowo, te które resorów nie posiadają (jak te dostawczaki) cierpią na różne przypadłości wynikające z cokolwiek uproszczonych założeń konstrukcyjnych (osie mają tendencje to przemieszczania się i wypadania).

poramanczowi_matchorette06

Ten krótki przegląd pokazuje, że pojazdy służb drogowych to był wdzięczny temat dla firm resorakowych. Skoro w chłopięcych pokojach istniały setki wyimaginowanych, a czasami i całkiej realnych dróg, którymi pędziły resoraki, to i robota dla poramańczowych zawsze się znalazła. Zaraz, zaraz … jakich poramańczowych? Nie ma przecież poramańczy. No oczywiście, że nie ma, ale kolor poramańczowy jest. A raczej był … w słowniku mojego syna, który odkąd nauczył się mówić tak właśnie ową nazwę przekręcał. I nikt konsekwentnie przez kilka lat go nie poprawiał. Byłem ciekaw kiedy zorientuje się, że w nazwie tego koloru popełnia błąd. Zorientował się całkiem niedawno, gdy skończył już sześć lat. Do tej pory zdarza mu się użyć poramańczowości, chociaż zwykle się poprawia. A ja się wtedy uśmiecham, bo wiem, że tak jak ja pamiętam deficytową pomarańczowość świątecznych paczek, tak on będzie pamiętał poramańczowość swoich resoraków. A jak nie … to dam mu do przeczytania ten wpis.

poramanczowi_matchorette07

Dodaj komentarz