Showroom: Mercury Commuter/Matchbox

mercury_matchorette01

Każdy kto bawi się w restaurowanie/customizowanie resoraków lubi zmierzyć się z totalnie zapuszczonym autkiem i spróbować go uratować. Im gorzej, tym lepiej. Ale przecież nie wszystkie autka się ratuje. Co powoduje, że określony modelik jednak trafia na warsztat, a inny jakoś nie wzbudza zainteresowania? Pewnie dla wielu silnym bodźcem jest chęć przywrócenie do stanu fabrycznego jakiegoś fajnego lub unikatowego modelu. Tak, to duża satysfakcja, jak autko doprowadza się do stanu prawie identycznego z tym, w jakim wyjechało ono z fabryki. Ale jak chyba bardziej lubię freestyle czyli customizację. Tu zwykle liczy się potencjał, jaki drzemie w branym pod uwagę samochodzie. Nie musi być unikalny, wystarczy że jest inspirujący. Modyfikacja nie zawsze oznacza, że będzie lepiej, ale może być ciekawiej. Lubię ten moment, gdy znajduję na pchlim targu jakiegoś weterana wielu dziecięcych zabaw i gdy biorę go do ręki w głowie rodzi się pomysł, co z nim zrobić. Jeśli taka wizja się pojawia, kupuję bez wahania. Prezentowany dzisiaj Mercury Commuter pierwotnie i ambitnie miał być przywrócony do stanu bliskiego fabrycznemu, ale potem się to trochę skomplikowało. Jak trafił do mnie wyglądał tak …

mercury_matchorette03

Wpadł mi w ręce na samym początku mojej przygody z restaurowaniem aut i kosztował złotówkę. Miałem już za sobą pierwsze doświadczenia z odnawianiem modelików Schuco i Matchbox i wydawał mi się sporo za trudny, jak na stan moich ówczesnych umiejętności. Tylna oś posadzona i prawdopodobnie odkształcona, szyby popękane i zmatowione, słupki dachowe pogięte. Jak go rozłożyłem to już wiedziałem, że stanu fabrycznego to z tego uzyskać nie zdołam, a nie brałem pod uwagę posiłkowania się dawcą. Uznałem, że Mercury stanie się autem szkoleniowym i faktycznie tak się stało. Dzielnie pełnił rolę poligonu doświadczalnego przez 8 miesięcy. Zaliczył różne techniki czyszczenia (nie do końca z sukcesem), prostowanie słupków (ze względnym sukcesem), testy podkładów (nie do końca z sukcesem), testy lakierów bezbarwnych (z połowicznym sukcesem), chromowanie kołpaków (z sukcesem), nowe pozycjonowanie tylnej osi (z sukcesem) i osadzenie nowych osi i kół (z sukcesem). Choć w sumie to nie on te testy przechodził, a ja się po prostu na nim uczyłem. Pierwszy etap zmian zakończył się mniej więcej takim stanem …

mercury_matchorette04

Mercury dostał nowy lakier a jego szyby doprowadzono do przejrzystości. Spękań nie byłem w stanie usunąć. Nie do końca też powiodło się lakierowanie. Za dużo czynników zmieniłem w jednym czasie (nowy podkład, nowy lakier, nowy klar), a dodatkowo nie trzymałem się zaleceń co do czasów schnięcia. Efekt … lakier odszedł w kilku miejscach. Ale paradoksalnie po pewnym czasie stał się bardzo trwały. Od tamtej pory znacząco wydłużyłem poszczególne etapy i ograniczyłem wprowadzanie zmian w technologii lub sposobie lakierowanie do jednej w ramach danego projektu. I faktycznie od tamtej pory (no to raptem jakieś pół roku temu i kilkanaście zrobionych w tym czasie autek) nie zdarzyła się już jakaś spektakularna wpadka z lakierowaniem (ale też trzymam się podkładu modelarskiego, a nie samochodowego).

mercury_matchorette05

Lubię tego resoraka, również za te pieski wychylające głowy znad tylnej klapy (choć nigdy nie byłem zwolennikiem trzymania psa w domu). Tak na marginesie to obiecany wpis o psach w resorakach wciąż czeka na realizację. Wracają do Mercurego to nie byłem do końca zadowolony z tylnej osi w tym modeliku. Po pierwsze nie udało się jej idealnie wyprostować, a po drugie koła nie były centrycznie ustawione w nadkolach. Uznałem, że skoro to autka i tak służy mi do eksperymentów warsztatowych, to zrobię coś z jego osiami. I zrobiłem.

mercury_matchorette06

Ponownie zdemontowałem zawieszenie i dokładnie mu się przyjrzałem. Faktycznie tylna oś był delikatnie przesunięta w tył. Mimo, że przesunięcie jest około półmilitemtrowe to korekta tego wymagała dość konkretnej ingerencji – rozcięcie zawieszenie i osadzenie osi tam gdzie powinna być. A skoro tak, to postanowiłem dodatkowo przeszczepić całe osie z innymi kołami. Wybór był nie do końca oczywisty. Chciałem aby Mercury stanął na ciut mniejszych, ale za to ogumionych kołach. Kto był dawcą? Ci którzy śledzą tego bloga to pewnie wiedzą, a inni niech sięgną do archiwalnych wpisów …

mercury_matchorette12

Fajnie … nieortodoksyjnie, ale fajnie. Ja jestem metalowcem (choć niemuzycznym) i kocham pasy przednie i tylne odlewane z metalu. Ten w Mercurym jest naprawdę ładny. I faktycznie ten drugi etap metamorfozy wyszedł bardzo ciekawie, ale coś mi nie dawało spokoju. Wiedziałem, że ten Mercury miał montowane zarówno koła regularne jak i superfastowe. Wiedziałem też, że odlew został zmieniony. Wydało mi się, że wiedziałem na czym ta zmiana polegała, a jednak … zacznijmy od początku.

mercury_matchorette08

Mercury był częstym gościem w ofercie Matchboxa. Ale też i Lesney potraktował go odpowiednio, zwłaszcza prezentowany powyżej model Cougar. Szczególnie wersja na schyłkowych regularach ze srebrnymi kołpakami jest szczególnie urodziwa. Na tyle, że wciąż uważam go za jednego z najładniejszych matchboxów w historii (mam dwa egzemplarze, praktycznie w identycznym stanie i nie pozbędę się żadnego). Wersja na wąskich superfastach też jest oczywiście fajna, ale ciut mniej. Mój egzemplarz dodatkowo ma lekko złotawy kolor i nie wiem czy to tak fabrycznie było, czy tez czas lekko go spatynował (a właściwie to zezłocił). Commuter podobnie jak Cougar też występował na obu (a w zasadzie to na trzech) typach kół …

mercury_matchorette09

I podobnie jak u Cougara tak i tu wersja regularna jest fajniejsza. Ale zmian jest trochę więcej, bo gdyby zabawić się w grę typu znajdź kilka szczegółów różniących te dwie wersje, to okazałaby się, że to nie tylko koła. Łatwo zauważyć, że autka różnią się wycięciem nadkoli, które w wersji superfastowej są bardziej okrągłe. Na tym zdjęciu akurat tego nie dostrzeżemy, ale dodatkowo wersja późniejsza nie ma klapki wlewu paliwa. I wszystko niby jasne, ale …

mercury_matchorette10

Ten egzemplarz, który został poddany customizacji (bo w sumie to na tym się skończyło) był wczesnym, wąskim superfastem z nadwoziem takim jak miała wersja regularna. Czyli zmiana typu kół nie zbiegła się w czasie ze zmianą odlewu. Pozostaje pytanie, po co zmieniano odlew? Podobnie przecież potraktowano BMC 1800. Nie szukałem odpowiedzi na to pytanie w Sieci. Ale wydaje się, że chodziło to o przykrywanie tylnego koła linią nadkola i potencjalne problemy z ocieraniem (mówiąc wprost resoraki z częściowo przykrytym kołem muszą być bardziej precyzyjnie złożone a rozstaw kół musi być całkowicie zachowany). Odlew wersji wcześniejszej jest oczywiście lepszy i bardziej zgodny z linia nadwozia rzeczywistego auta. Ale ma on też pewną cokolwiek zaskakującą przypadłość …

mercury_matchorette14

Jak składałem tego resoraka to nie mogłem w żaden sposób uzyskać identycznego osadzenia kół w nadkolach po obu stronach. Coś było nie tak. Dopiero po złożeniu i analizie zdjęć, a później samych modelików, dotarło do mnie, że odlew jest niesymetryczny. Nadkola z lewej strony są ciut inne niż te po prawej stronie. Dobrze to widać na przykładzie przedniego nadkola. Prawe – bardziej prostokątne, lewe – bardziej okrągłe. Z tyłu natomiast jest minimalne przesunięcie lewego nadkola względem prawego i dlatego mimo, iż oś została poprawnie osadzona w podwoziu, z zachowaniem wszystkich odległości, to autko po założeniu nadwoziu ciut inaczej wygląda ze strony lewej i prawej. Czy to ma znaczenie? Absolutnie żadnego, ale zabawne, że akurat autko szkoleniowe uraczyło mnie takimi niuansami. Zestawiając więc moje Commutery chronologicznie będzie to wyglądało tak …

mercury_matchorette07

Lubię amerykańskie kombiaki i mam ich coraz więcej, chociaż zdecydowana większość to względnie współczesne wydania Auto Worlda, Greenlighta i Johnnego Ligthninga. Ascetyczne, w gruncie rzeczy, matchboxowskie wydanie Commutera ma swój specyficzny charakter, którego – mam nadzieję – moja modyfikacja nie zatarła.

mercury_matchorette13

Brązowy Mercury dużo mnie nauczył i chociaż nie wszystko w pełni się udało, to na emeryturę odchodzi w ładnym stylu. Mógłbym go oczywiście teraz doprowadzić do stanu jeszcze lepszego, korygując niedociągnięcia wynikające z procesu uczenia się, ale wolę go zostawić tak jak jest. Stanie na półce razem z innymi odrestaurowanymi autkami. One po części zawdzięczają mu, że wygladają nieskazietelnie (bo popełniam mniej błędów), a mi dał możliwość testowania i doskonalenia. Dzięki Mercury …

Jedna myśl w temacie “Showroom: Mercury Commuter/Matchbox

  1. Merkury – gorąca i jednocześnie bardzo zimna planeta, czy auto jest tak samo odbierane? Wydaje mi się, że im starszy przedstawiciel tej marki, tym cieplej nań spoglądam. Nie jest jednak tak, że istnieje model Merkurego, który mnie ziębi. Ten konkretny prezentowany przez Ciebie jest dla mnie usamochodowieniem prawdziwego krążownika szos z rozbudowanym przedziałem bagażowym. Pamiętam, że kiedyś zamieniłem się z kolegą na Simcę Matrę Bagheera i… wkrótce pożałowałem, bo bardziej kręciły mnie zawsze ostre, kanciaste kształty amerykańskich krążowników, niż długomaskie, sportowe coupe. Oczywiście istnieje kilka wyjątków od tej reguły, ale to nie czas i miejsce. Nie pamiętam w tej chwili czy jestem jeszcze w posiadaniu tego modelu, ale wydaje mi się, że tak. I mam nadzieję, że to wersja regular. Twój staruszek wygląda jeszcze całkiem rześko, niech więc korzysta z emerytury.

    Polubienie

Dodaj komentarz