Showroom: Citroen CX/Majorette – 2

Grecka mądrość głos, iż „nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki”. I przy odnawianiu modeli sprawdza się ona doskonale. Nawet jeśli weźmie się na warsztat resoraka, którego inny egzemplarz już się robiło, to wyzwania z jakimi przyjdzie się zmierzyć i tak będą inne niż poprzednio. Każdy sztuka poddawana renowacji podlegała uszkodzeniom czy choćby tylko patynie w innych warunkach. I choćby dlatego renowacja następnego egzemplarza tego samego modelu ma sens. Jest też i inna przyczyna dla której odnowiłem drugiego Citroena CX. Mniej więcej mija rok od tego jak zabrałem się za zabawy z restaurowaniem i customizacją autek. Uczyłem się, szukałem rozwiązań dla napotykanych problemów, a przede wszystkim cieszyłem się z tego, że uzyskiwane efekty – z jakichś dziwnym powodów – są bardzo satysfakcjonujące. Przynajmniej jak na gościa, który w zasadzie nie miał żadnych doświadczeń z technikami modelarskimi, a tak po prawdzie nie miał też zacięcia majsterkowicza. Ale było w tym wszystkim coś co od dawna bardzo mi się podoba, coś za czym w gruncie rzeczy tęskniłem. Po prostu rzemiosło. A w nim fundamentalną kwestią jest powtarzalność uzyskiwanych rezultatów. Jest w tym coś fascynującego, ale też i oczywistego, że prawdziwy rzemieślnik jest w stanie za każdym razem uzyskać bardzo zbliżony rezultat. Uznałem więc, że odnowienie drugiego egzemplarza mojej ulubionej mażoretki będzie dobrym testem mojego rzemiosła, jakie przez rok starałem się doskonalić. Tym razem trafił do mnie resorak w takim stanie …

Można uznać, że to w sumie podręcznikowy przykład resoraka, którego sposób „zajechania” daje wysoce prawdopodobne uzyskanie przyzwoitego efektu, a satysfakcja wynikająca, przynajmniej w części, z rozdźwięku pomiędzy stanem wyjściowym a końcowym, będzie duża. Autko było w pełni sprawne, nie miało w zasadzie żadnych braków (poza zabezpieczeniem haka), a uszkodzenia lakieru i szybek wyglądały na w pełni odwracalne. W porównaniu z pierwszym odrestaurowanym egzemplarzem, ten wydawał się względnie rutynową robotą.

I patrząc na elementy przygotowane do lakierowania i późniejszego składania można ulec wrażeniu, że faktycznie tak było. Ale nie było. Odczyszczenie i doprowadzenie szybki do stanu akceptowalnego zajęło mi 2-3 razy więcej czasu niż zwykle. Czarna farba (lub coś podobnego), która ktoś potraktował nadwozie, ale i szybki okazała się w przypadku podłoża plastikowego wyjątkowo przyczepna. Praktycznie nie reagowała na usuwanie chemiczne. Pozostało żmudne usuwanie mechaniczne. Nie wiem też dlaczego szyba przednia odzyskała pełną przejrzystość, a boczne mają delikatną mgiełkę. Podwozie od środka okazało się mocno zanieczyszczone rdzą pochodzącą od stalowego drucika pełniącego rolę elementu resorującego. Tu czyszczenie mechaniczne plus środki czyszczące zrobiły swoje. Wybrany lakier miał nawiązywać do barwy będącej w palecie Majorette (ale nie jest zgodny z lakierem jaki był oryginalnie na tym autku). Wnętrze w kolorze beżowym dopełniło całości. Składamy …

Za każdym razem jak złożę autko, stawiam go na drewnianym klocku i oświetlam. I patrzę. To ten magiczny moment, zwykle późnym wieczorem, gdy po raz pierwszy widzę autko w nowej odsłonie. I mimo, że raczej bywam dla siebie surowy, to nawet widząc pewne niedoróbki i tak cieszę się. Kiedyś, że po prostu się udało, a teraz że nie tyle się udało, co po prostu umiem to zrobić i powtórzyć. Zestawmy go z pierwszym odrestaurowywanym egzemplarzem.

Fajne. Spostrzegawczy czytelnik pewnie dostrzeże dziwne duże szczeliny między pasem przednim a maską w zielonym Citroenie. Tak, takie są, bo autko gdy robiłem zdjęcie nie było jeszcze finalnie scalone. Niby projekt dawno skończony, ale wciąż nie dołożyłem do niego tego jednego elementu, który powinien trafić na tylną półkę. Ale dołożę …

I taka oto taka ładna para rezyduje w czeluściach moich garaży. Czy wrócę jeszcze kiedyś do Citroena CX-a i wyremontuje następnego? Uważam mażoretkowego CX-a za resoraka idealnego, a może bardziej idealnie realizującego założenia tego czym resorak winien być. Jest świetnie zaprojektowanym modelikiem, który ładnie odwzorowuje intrygujący samochód, a zrobiony jest z zachowaniem wysokich standardów wykonawczych. Jest równie świetny jako modelik i jako zabawka. Więc tak … jeśli tylko trafię odpowiednią sztukę to ją wyremontuję. Szczególnie, że i mój syn domaga się egzemplarza „zrobionego” przez tatę.

Przy okazji remontu rudoczerwonego Citroena naprawiłem też wyjątkowo uroczą przyczepę kempingową. Chociaż nazwanie tego naprawą to trochę nadużycie. Przyczepa utraciła zaczep, ale jego konstrukcja pozwalała na nawiercenie nowego otworu i po lekkim doszlifowaniu kształtu wygląda jak coś co spokojnie mogło wyjść z fabryki. Z Citroenem przyczepka prezentuje się bardzo stylowo. No właśnie … połączenie wyobraźni z rzemiosłem daje możliwość stworzenia czegoś stylowego. Majorette potrafiło to robić. W sumie to nadal potrafi.

3 myśli w temacie “Showroom: Citroen CX/Majorette – 2

    1. Dzień dobry. Jakbym umiał to dobrze zrobić, to zdecydowane wolałbym śrubkę. Ale jeszcze nie umiem (pewnym ograniczeniem jest też to, że mój warsztat jest mobilny i nie wszystko da się w nim zrobić w pełni kontrolowany sposób). Ja scalam klejem cyjanoakrylowym. A dokładniej to różnymi, bo z moich doświadczeń wynika, że różne stopy metali, różnie się kleją 😉 Może to złudzenie, ale mam chyba 4 rodzaje klejów i np. stare mażoretki „kleją” się inaczej niż matchboxy,. Zazwyczaj zwykły Patex daje radę (w trudniejszym przypadkach działa UHU w żelu, tylko ten wymaga docisku i czasu). Klejenie ma tę zaletę, że przy umiejętnym rozwierceniu nitów (mało inwazyjnym), po sklejeniu autko wygląda prawie jakby nie było ingerencji. Niemniej chciałbym też spróbować skręcania, bo to elegancka metoda.

      Polubienie

  1. Widzę, że na warsztat trafiła ikona Majorette. Świetna robota, w dodatku dowiedziałem się jak spajasz nadwozie z podwoziem. Niby taka oczywista kwestia, a ja nigdy nie spytałem. Niestety mnie techniczne aspekty ze względu na nikłą sprawność manualną jakoś mniej zajmują, bo denerwuję się, że tak nie potrafię. Niemniej dzięki bardziej dociekliwemu Czytelnikowi już wiem. Wracam do efektu końcowego. Bardzo ładny kolor i niezły efekt uzyskałeś w przypadku szybek, zważywszy na pierwotne ich zabrudzenie. I jeszcze ta przyczepka… O istnieniu tej wersji nie wiedziałem, bardzo pasuje do Citroena. Zastanawiałem się jaki model Majorette lub Matchboxa wybrałbyś na symbol swojej strony? Bo ja czekam na remont jakiegoś Volvo 244, oczywiście od Majorette, a jeśli znasz jakiegoś innego producenta tego modeliku, to chętnie się o nim dowiem.

    Polubienie

Dodaj komentarz