Ostra dilerka …

Nigdy nie kupiłem auta z salonu. I raczej nie kupię, z wiadomych powodów. Czasami zaglądam jednak – szczególnie po wprowadzeniu nowego modelu – aby zobaczyć jakieś auto w rzeczywistym rozmiarze, a nie tylko jako zdjęcie w „Motorze” czy reklama na YT. A że z biegiem lat jakoś coraz mniej jestem czuły na wdzięki współczesnej motoryzacji, to i nie bywam na salonach za często. Niemniej jak już tam trafiam to zawsze zerkam na półeczki z gadżetami reklamowymi. Nie szukam jednak czapeczek czy kubków z logiem, a sprawdzam czy może gdzieś nie stoi jakiś ciekawym modelik, którego cena nie jest 1% ceny rzeczywistego auta. Bo zazwyczaj tanio nie jest. Ale sprawdzam, bo gadżetowe wersje dilerskie bywają bardzo ciekawe, również w miłej naszemu sercu skali 1:64. Zajrzyjmy więc dzisiaj do upominkowych zestawów dilerskich, aczkolwiek niekoniecznie zakupionych w salonach sprzedaży aut.

Zacznijmy od czegoś szybkiego i niewątpliwe atrakcyjnego. Czyli czegoś co zwykle jakoś nie podnosi mi specjalnie ciśnienia. Ale nawet ja, osobnik cokolwiek grzybowy, obejrzę się za beemką w coupe i w wersji M. Mogę się oczywiście dystansować do fanaberyjnej motoryzacji, ale kawał stylu i inżynierii zawsze docenię. Z designem BMW z ostatnich 20 lat nie zawsze było mi po drodze, ale takiego M4 z garażu bym nie wyrzucił. Piękne auto.

Odkąd firmy motoryzacyjnej zaczęły wypełniać luki w swoich ofertach, głównie nazewnicze, to trochę się w tym wszystkim zacząłem gubić. Kiedyś było prosto … serie 3-5-7 i już. No a potem się trochę skomplikowało, bo pojawiła się „jedynka”, a i w parzyste numery BMW wstawiło kilka wynalazków, ale zrobiono to dość czytelnie i konsekwentnie. Typoszeregi parzyste to po prostu sportowe odmiany typoszeregów nieparzystych, robione w nadwoziach typu coupe. Tym samym seria 4 jest po prostu sportową odmianą serii 3, a odmiana M to jej topowe wcielenie. No tak, ale są jeszcze odmiany Gran Coupe … takie jakby „czterodrzwiowe coupe” czy fastback … zostawmy to. M4 to po prostu zgrabny, szybki samochód, w którym zastosowano układ Active Sound Design, czyli auto trochę podkręca swoje walory brzmieniowe, poprzez zatrudnienia – do odtwarzania dźwięku silnika – pokładowego systemu hifi. W moim absolutnie niesportowym gracie podobny efekt robi dziurka w wydechu …

Jak już jesteśmy przy typoszeregach parzystych to następnym jest seria 6, tu również w odmianie M. Do serii 6, tej klasycznej z lat 70-tych mam wielką słabość. Jak już wspominałem na tym blogu, artykuł pana Z. Podbielskiego z „Młodego technika” opisujący 628/635 CSi to był absolutny hit mojego dzieciństwa. Chyba żadnego artykułu motoryzacyjnego nie przeczytałem tyle razy co tamten. Jak w 2003 roku wskrzeszono serię 6 to trafiła ona na ten kontrowersyjny okres w designie firmy. I była ona niezbyt piękna. Ale już druga generacja wprowadzona na rynek w 2010 roku – ta którą odwzorowuje modelik – jest już dużo przyjemniejsza dla oka. Ciekawe tylko dlaczego BMW zdecydowało się wygasić ten typoszereg w 2018 roku i jako następcę zaproponować serię 8?

Zobaczmy jak prezentuje się odmiana M, ale zbudowana na klasycznym sedanie, czyli serii 5. Mamy tu do czynienia z szóstą generacją wprowadzoną na rynek w 2010 roku, która zastąpiła trochę ciężko wyglądającą serię piątą zaprojektowaną przez Chrisa Bangle’a. Ten M5 to był zawodnik ekstraklasy, 8 cylindrów i 560 KM dające mu 4,4 sekundy w sprincie do „setki”. Ale w sumie chyba najciekawszą rzeczą jest to, że za kształt nadwozia 5-tki szóstej generacji odpowiadał absolwent Politechniki Gdańskiej pan Jacek Fröhlich. Ładnie zrobił.

No dobrze, historie aut są fajne, ale gdzie w dzisiejszym wpisie są odniesienia do przedstawianych na zdjęciach modelików i tego co one sobą reprezentują. A już się poprawiam. Tak naprawdę to z premedytacją kwestie „modelarskie” zostawiłem sobie na koniec, bo z racji tego, że jest to zestaw pochodzący od jednego producenta, to i wszelkie refleksje są raczej wspólne i dotyczą całości. Od razu na początku tej części powiem, że modele są naprawdę bardzo dobre i warto się nimi zainteresować. A kto je zrobił? No i tu jest pewien problem. Zestaw jest firmowany przez BMW i koniec. Próby znalezienia informacji na temat producenta i to informacji wiarygodnych niestety nie powiodły się. Ale też nie szukałem jakoś specjalnie gorliwie (choć jeden z kolegów jakiś czas temu sugerował, że ów zestaw został zrobiony przez Hongwella … hmmm). Uznałem, że ciekawszą rzeczą będzie autorska próba pozycjonowania modeli z tego zestawu w relacji do tego co oferują producenci modeli w skali 1:64. Szczerze mówiąc jak zamawiałem ten zestaw, to raczej spodziewałem się odwzorowania i jakości na poziomie modeli robionych prze firmę RMZ. Ale okazało się, że jest lepiej. Dużo lepiej. Na tyle dobrze, że za poziom referencyjny uznałem modele firmy Kyosho. Nieźle.

Nie mam niestety żadnego BMW z firmy Kyosho, ale pozostając w tym samym segmencie pozwoliłem sobie zestawić M5 o nieustalonej tożsamości z Audi A6 Avant pochodzącym z katalogu japońskiego wydawcy (nie użyję słowa producent, bo to wszystko realizacja chińska). Nawet na zdjęciach widać, że to są absolutnie porównywalne modele. Zarówno poziomem odwzorowania i jego szczegółowością, jak i jakością produkcji. Czy Kyosho mogło być projektantem modelika tej serii BMW? A czemu nie.

W obu modelach mamy podobnie zrealizowane pasy tylne, ale zwracam tez uwagę na lusterka, które są odpowiednio „docięte”, a nie jak w tańszych modelach się stanowią jedynie grudkę metalu odlaną na rancie okna. W obu modelikach nie ma też zrobionych zwierciadeł (jak np. u Minichampsa w ich serii 64). Koła ogumione, podwozia plastikowe, ale w BMW przymocowane śrubkami, gdzie Kyosho ma standardowe nity. Swoją drogą to gdy ten zestaw BMW gdzieś trafi się po naprawdę okazyjnej cenie, to może być niezłym dawcą kół i osi (wiem … barbarzyństwo). Zrobiłem jeszcze inne ciekawe porównanie …

Tym razem niestety musiałem się posiłkować zdjęciem producenta, czyli firmy MiniGT (prężnie rozwijający się chiński producent modeli w skali 1:64), który ma w swojej ofercie BMW M4 i to w identycznym kolorze (Austin Yellow). Jak widać odwzorowanie jest porównywalne (trzeba brać poprawkę na nie do końca identyczny kąt robienia zdjęcia), choć model MiniGT (ten na górze) ma więcej elementów pomalowanych (np. okolice lusterka). Ma też lepiej, bardziej szczegółowo odwzorowane wnętrze (ale nasz bohater też nie ma uproszczonego środka). Oczywiście modelik MiniGT jest o jedną klasę wyżej niż „noname”, ale tu pojawia się kwestia ceny. Ja swój zestaw kupiłem w bardzo dobrej cenie, czyli zapłaciłem za niego mniej niż to ile kosztuje to BMW od MiniGT. Ale bez problemu da się ten zestaw kupić nadal w atrakcyjnej cenie, jedynie ciut wyższej niż autko konkurencji, czyli za około 65-70 zł. Czy warto? Autka tak odwzorowane po mniej więcej 17-18  zł za sztukę … głupie pytanie. Zobaczmy inny zestaw dilerski …

Tu sprawa jest jasna i bezdyskusyjna. Francuscy producenci aut (czyli w sumie dwa koncerny) od lat współpracują z jedną firmą, która robi im modele gadżetowe. To firmą jest rzecz jasna francuski Norev. Przy czym „robi” jest tak samo chińskie jak w przypadku BMW. Ale projektantem i zleceniobiorcą jest oczywiście Norev. Ja jestem wielkim fanem resorakowej twórczości firmy Norev (nawet tej lekko dziwacznej z lat 80-tych), co już na tym blogu wielokrotnie pokazywałem. Firma Renault widać także lubi się z Norevem bo miała w swojej dilerskiej ofercie serie absolutnie uroczą, a mianowicie Renault Toys. Były to norevowskie – i czasami eligorowskie – resoraki włożone w ładnie zaprojektowane kartonowe pudełeczka (z fajnymi grafikami trochę stylizowanymi na dziecięce rysunki). Jakby ktoś z Czytelników posiadał takowe, a nie darzył ich jakąś wielką miłością, to ja zawsze chętnie przejmę i to nie za symboliczną złotówkę. Obawiam się jednak, że moja praca popularyzatorska w tym obszarze raczej przynosi wzrost lubienia tej marki u braci kolekcjonerskiej i nikt się ich pozbywał nie będzie.

Pierwszym autem w zestawie jest Renault Megane w swoim czwartym wcieleniu, które jest już na rynku od kilku lat. Designersko jest to w zasadzie współczesny standard. Jest lepiej niż w serii trzeciej, która jak dla mnie była totalnie nijaka i lepiej niż w serii drugiej, która była „jakaś” aż za bardzo. Chyba najbardziej charakterystyczne są pas przedni i tylny, które faktycznie nadają pewnego charakteru. I w sumie generują problem Norevowi bo odwzorowanie reflektorów było wyzwaniem (a to i tak jest wersja sprzed faceliftingu i zaaplikowania technologii Pure Vision LED). Firma wyzwaniu sprostała, nie idąc w kierunku plastiku, a pozostając przy rzetelnie zrobionym tampodruku. Modelik jest naprawdę elegancki i po prostu ładny. Szkoda, że Norev nie pozostał, przy obecnych w jego modelikach jeszcze dekadę temu, metalowych podwoziach i mażoretkowym resorowaniu.

I kolejny z rodziny, czyli Scenic serii czwartej wprowadzonej na rynek w 2016 roku. Pierwotnie jako odmiana nadwoziowa modelu Megane, ale od 20 lat jako byt samodzielny. Lubię vanowate auta, ale jakoś nie spod znaku stylizowanego na wstęgę Möbiusa. Chyba muszę poprosić jakiegoś posiadacza współczesnego Renaulta o przejażdżkę, bo zaczynam być nieuzasadnienie uprzedzony do tej marki (choć to tylko pozory, bo jak ostatnio na spacerze z synem spotkaliśmy pięknie zachowane Renault Espace pierwszej generacji to odprawiliśmy przy nim dwudziestominutowe nabożeństwo pochwalne, a ochy i achy odbijały się echem po dzielnicy jeszcze przez następną godzinę). Modelik norevowy oczywiście trzyma klasę i podobnie jak Megane jest po prostu ładny.

Był kompakt, był van, pora pozaSUVać. Renault Kaleos II generacji. Pierwsza była w zasadzie dość kompaktowym, choć niespecjalnie urodziwym autem (co akurat mi się podobało), w którego powstaniu i produkcji partycypował Samsung (w ramach spółki z Renault). Druga generacje urosła i jest już całkowicie zgodna z koncernową linią wzorniczą. Charakterna z wyglądu za bardzo nie jest, ale raczej nie miała być. Co do norevowskiej interpretacji to w zasadzie mógłbym napisać to samo co przy poprzednich. Bardzo fajne autko, w ładnym kolorze.

Dilerski zestaw Renault/Norev jest sprzedawany w dedykowanej plastikowej tubie, w której niestety autka nie są na stałe przymocowane (mają jedynie otwory pod koła), co nie sprzyja bezpiecznemu transportowaniu. Cena tego zestawu była porównywalna z normalną (nieokazyjną) ceną zestawu BMW i jest adekwatna zarówno do zawartości jak i jakości.

Oczywiście nie są to wszystkie dilerskie modeliki jakie na spółkę z synem mamy w naszej kolekcji „wynalazków i gratów, ale bardziej gratów”, ale w kategorii zestawów te zaprezentowane są bardzo miarodajne. Koncernom motoryzacyjnym bardzo zależy na wizerunku więc pilnują tego aby coś co trafia do ich sieci dilerskich było po prostu dobrze zrobione. Niestety tę jakość czasami wyceniają dość stratosferycznie i wtedy zakup kolekcjonerski może być dość bolesny finansowo. W przypadku przedstawionych zestawów mamy jednak do czynienia z bardzo korzystnym stosunkiem jakości do ceny, szczególnie w przypadku BMW. Po prostu szukać i kupować.

Uważni Czytelnicy pewnie zauważyli pewien zastanawiający brak w niniejszym wpisie. A gdzie się podziało białe BMW 1M? Nie, nie to nie syn mi go podprowadził podczas sesji fotograficznej i odmówił wydania. Ten modelik jest biały. Ortodoksyjne zasady panujące na blogu zakładające, że autka są prezentowane na białym tle, trochę zniechęcił mnie do walki z tym biało-białym wyzwaniem. 1M trafi więc do facebookowego bonusu, gdzie dopuszczam stosowanie innych kolorów tła. Tak oto autor obchodzi własne zasady …

Dodaj komentarz