Showroom: Ford 20M/Siku

Lubię ten dreszczyk ekscytacji wywołany ciekawą wizją potencjalnie wieńczącą rozpoczynany projekt. Daje to motywację i napęd do działania. Ale też go nie lubię, bo czasami zbyt pędzi i nie daje czasu na zastanowienie nad kierunkiem podejmowanych działań. Ford 20M od Siku, czyli po prostu Taunus P7 trochę stał się ofiarą takiej ekscytacji. Wyszedł dobrze, wniósł coś nowego do mojego customowego doświadczenia, ale mógł być lepszy. Chociaż … na czymś się człowiek przecież musi uczyć. Poznajmy historię tego dość nietypowego projektu.

Za każdym razem jak przechodziłem fazę „gołej blachy” w trakcie dotychczasowych projektów, pojawiał się pomysł, aby nie iść dalej, nie nakładać kolorowego lakieru, tylko zostawić „czysty metal”. Ten pomysł był przecież inspiracją do poprzedniego customizowanego autka, czyli Autobianchi A112. Ale wówczas był położony srebrny lakier, również dlatego, że bazowe nadwozie i stop z którego było zrobione nie były na tyle estetyczne, aby zostawić go w wersji gołej. Później pojawił się Mercedes Pagoda, który wciąż ma status „projektu w toku”, gdzie faza pośrednia, czyli po usunięciu starego lakieru, wyglądała tak dobrze, że nie byłem pewien czy tak go nie zostawię. Spodobała się ona również Panu Wojtkowi, mojemu najwierniejszemu czytelnikowi i przemiłemu rozmówcy. Może pora połączyć dwa pomysły i zrobić autko w stylu ZAMAC-owym, specjalnie dla Pana Wojtka? Bardzo fajna idea. Z dużym ładunkiem ekscytacji.  

Autko, które miało zostać ogołocone do „gołej blachy” przyjechało z … Japonii. No tak dokładniej to od „Japonii na wynos” czyli fajnego chłopaka, który prowadzi interesujący kanał na YT. I oczywiście kupiłem go nie konkretnie pod ten projekt, ale do tego wyzwania akurat świetnie się nadawał. Dlaczego? Po pierwsze uważam, że robienie czegoś w stylu ZAMAC-owym, ma sens, jeśli autko jest w całości metalowe i dodatkowo nie ma żadnych plastikowych części nadwozia (świateł, zderzaków). Ta wersja Taunusa idealnie spełnia te kryteria. Co ciekawe wersja wcześniejsza (na innych kołach przy okazji) jest bogatsza, bo ma plastikowe reflektory i czerwone tylne światła. Po drugie „japoński” Ford nie był w dobrym stanie. Wizualnie faktycznie tak i można nawet uznać, że w sumie lakier był nienagorszy, ale w szczegółach jednak trochę się posypał. Jak widać na tym dziwnym, małoblogowym zdjęciu (no takie się trafiło, bo było zrobione w celach dokumentacyjnych, a nie prezentacyjnych) resorak miał ułamaną tylną półkę, a także nie miał kierownicy.

Układ jezdny również wymagał gruntownej interwencji. Jedno z przednich kół ewidentnie skręcało w prawo, a to różnie może być interpretowane. Tylna oś usiadła widowiskowo, co widać na zdjęciu wprowadzającym do tego wpisu. Nie pozostawało nic innego, jak rozebrać delikwenta i sukcesywnie usuwać jego niedomagania i bolączki. Oczywiście nie jest to mój pierwszy Siku z serii V więc wiedziałem raczej czego się spodziewać i jak sobie poradzić z uszkodzeniami. Osie i koła miały zostać wymienione. Zawieszenie zamierzałem doprowadzić do stanu mniej więcej fabrycznego. Jak widać podstawowym narzędziem w tym przypadku jest suszarka do włosów. Próbowałem nagrzewnic innego typu, bardziej profesjonalnych, ale kończyło się to bardzo źle. A prostując plastikowe zawieszenie przy pomocy suszarki znacznie trudniej jest je stopić i uszkodzić. Rozważałem przez chwilę usztywnienie tego nadwozia, ale uznałem, że skoro to Siku i tak zostało zrobione, to tak ma zostać, nawet jeśli po pewnym czasie Ford znów będzie lowriderem.

Pierwsza przymiarka, jeszcze bez naprawionego wnętrza, bez wyczyszczonych szyb i bez doczyszczonego nadwozia. Ale już z naprawionym zawieszeniem i na docelowych kołach, pochodzących od Greenlighta. W tej przymiarce są one ustawione szeroko i trzeba przyznać, że wygląda to obłędnie. Ale finalnie rozstaw został zmniejszony. Dlaczego? Po pierwsze to koła od GL, a te mówiać wprost są dość słabej jakości. Wzorniczo są to perełki, ale jakościowo raczej wypadają miernie. Główny problem to jajowatość opon, nietrzymanie koncentryczności felg i konieczność mocnego nabicia koła na oś (bo inaczej się urwie). Auto trafi do Pana Wojtka, a więc nie mogłem sobie pozwolić, że coś się kiedyś urwie. Po drugie … oryginale koła Siku są rozstawione wąsko, co może nie wygląda zbyt estetycznie, ale ma swój klimat. Więc rozstaw przymiarkowy jest fajny i jeszcze go kiedyś zastosuję (zakładając na osie odpowiednie kołnierze dystansowe i być może wklejając na stałe koła na osie), ale w tym projekcie wybrałem rozstaw fabryczny.

Po wielce satysfakcjonujących przymiarach zabrałem się za szczegóły. Wnętrze zostało naprawione. Garbus od Majorette udostępnił kierownicę, a deska rozdzielcza zmieniła kolor z czerwonego na czarny. Samo wnętrze uznałem, że zostanie w czerwonym kolorze, bo dobrze to się komponuje z tym czerwonym paskiem na oponach. Szyby zostały wyczyszczone i wypolerowane, co pozwoliło odzyskać im sporo z pierwotnej przejrzystości. Podwozie nabrało blasku. A nadwozie stało się lustrem. I to był błąd. Bo zrobiło mi się to trochę przez przypadek, nie zamierzałem robić auta „na błysk”. Ale coś mnie podkusiło aby użyć pasty polerskiej i tu się okazało, że stop z którego zrobiony jest ten Ford bez problemu da się doprowadzić do poziomu lustrzanego. Niestety w tym momencie należało albo wszystkie części nadwozia zmatowić albo wszystkie doprowadzić na wysokiego połysku. Ja uznałem, że skoro i tak zamierzam położyć na to lakier bezbarwny to się samo zmatowi. No nie zmatowiło się. I to jest ten element, który w tym projekcie nie wyszedł tak jak bym chciał.

Wersja finalna, na wąskim rozstawie kół. z wypolerowanymi szybami (i niestety dachem, maską silnika oraz drzwiami). Zawsze mnie zadziwia to jak skomplikowany jest system składania starych autek Siku. Każdy element zależy od innych elementów i dopiero razem stanowią stabilną całość. System osadzenia drzwi jest jednym z najbardziej upierdliwych i podatnych na uszkodzenia (górna część zawiasu wchodzi w otwór w nadwoziu, dolna część jest podtrzymywania przez plastikowe wnętrze). To on jest głównym winowajcą tego, że znajdowanie na pchlich targach i bazarkach stare siku są często inwalidami bez drzwi.

Wnęki kół w Siku serii V faktycznie są w stanie przyjąć koła znacznie szersze niż te stosowane fabrycznie. Ale trzeba też pamiętać, że Siku inaczej „zawieszała” swoje resoraki. Tu dbano o to aby w położeniu neutralnym koło wchodziło w nadkole, a nie tak jak u konkurencji licowało się z zewnętrzną krawędzią błotnika lub wręcz wystawało poza nią. To oznacza, że jak się stosuje szersze opony i chce się wypełnić nimi nadkole to trzeba bardzo mocno kontrolować luzy na osi, niwelując je praktycznie do zera. Oczywiście jest to do zrobienia, ale wymaga uważności. Taunus w wersji przymiarkowej miał tendencję do ocierania właśnie z powodu braku kontroli luzu na osi. Jeśli ten projekt ma sens, a według mnie ma, to wielkim argumentem za tym jest pas przedni i tylny ZAMAC-owego Froda. Uwielbiam resoraki, które mają to robione właśnie w ten sposób, jak w tym customowym Taunusie.

Zapraszam do środka. I to całkiem elegancko. Autko przed customizacją miało drobne problemy z trzymaniem drzwi przy sobie, czyli trochę „latały”. To powszechna przypadłość resoraków Siku i to nie tylko tych z serii V. W Fordzie kluczowym elementem okazało się prawdopodobnie sklejenie tylnej półki, która fabrycznie osadzana jest na wypustkach znajdujących się po wewnętrznej stronie klapy bagażnika. Dzięki temu wszystko zachowuje sztywność (a wnętrze dociska zawiasy drzwi). Swoje dołożyło też pomalowanie deski rozdzielczej. To także skasowało pewne luzy. W efekcie całe wnętrze lekko sprężynowało i aby je domknąć podwoziem trzeba było użyć trochę siły. Ale dzięki temu drzwi przestały „latać” i otwierają się  teraz z przyjemnym oporem.

Autko gotowe, pozostało zrobić mu jeszcze pudełko. Z racji swojej niezamierzonej, częściowej „lustrzaności” postanowiłem nazwać go „Quicksilver custom”. Zrobienie go, choć momentami frustrujące, sprawiło mi niesamowicie wiele frajdy. Syn spytał, czy nie szkoda mi go będzie oddawać. Uśmiechnąłem się. Trafia w najlepsze możliwe ręce, kogoś kto towarzyszy moim matchorettowym przygodom już od dość dawna i komu obcowanie z tymi małymi autami sprawia tyle samo radości co mi, a może jeszcze więcej. Panie Wojtku … Ford jest Pana.

Dodaj komentarz