Najważniejszy jest styl …

dinky_matchorette03

Staram się unikać dyskusji na temat tego, czy kiedyś było lepiej … bo nie było, ale … jak byłem w pierwszej czy drugiej klasie szkoły podstawowej to pełniłem w rodzinie funkcję dostarczyciela obiadów. Babcia gotowała, a ja po powrocie ze szkoły brałem wielką brązową torbę z pełnymi obiadu słoikami i spokojnie maszerowałem przez miasteczko aby zanieść posiłek dziadkowi. I nikt absolutnie nie martwił się tym czy dotrę, ani czy wpadnę pod samochód. Docierałem. Do stolarni dziadka, zostawiałem obiad i w czasie gdy dziadek się posilał ja szedłem pobawić się na podwórko. I zawsze mi towarzyszył jakiś samochód. Jeden, bo jako dzieciak byłem cokolwiek dziwny i mimo posiadania wielu autek, w danej chwili raczej bawiłem się jednym. A najbardziej lubiłem brać ze sobą metalowego, pomarańczowego Jeepa z napędem sprężynowym. W masce miał stosowny otwór, w który wkładało się kluczyk i po nakręceniu autko pędziło aż miło. Bardzo lubiłem ten samochód, bo przez to że był metalowy, a w zasadzie blaszany, to praktycznie był niezniszczalny. I ta słabość do metalowych zabawek została mi właściwie do tej pory.
Dziadek zjadał obiad, ja odbierałem torbę z pustymi słoikami. Dziadek wracał do pracy w stolarni, ja szedłem do domu. W całym miasteczku bardzo go ceniono, bo był mistrzem w swoim fachu. Potrafił zrobić porządne meble, reanimować połamane skrzypce, a nawet …

dinky_matchorette07

… naprawić lub zrobić nową ramę drzwi do jakiegoś samochodu. To zdjęcie znalazłem po ponad 30 latach od śmierci dziadka i bardzo mnie zaskoczyło. Oczywiście nie tym, że w starych autach część konstrukcji nadwozia była drewniana, bo w autach przedwojennych, a i powojennych, nie jest to czymś zaskakującym. Zdziwiło mnie, że dziadek robił takie rzeczy. Śledztwo na temat tego, przy drzwiach jakiego auta majstrował dziadek, zostawiam sobie na emeryturę.

Odłóżmy na razie drewno i powróćmy do metalowych zabawek. Ten blaszany Jeep z dzieciństwa przypomniał mi się, gdy pierwszy raz wziąłem do ręki replikę klasycznego autka spod znaku Dinky Toys. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Nie wiem czy względem resoraka czy modelu określenie śliczny to odpowiednia kategoria estetyczna, ale względem zabawek marki Dinky jest ono jak najbardziej adekwatne. Jeśli ktoś chce przekonać do swojej pasji kolekcjonerskiej małżonkę czy partnerkę to niech postawi na widocznym miejscu kilka „dinków” i problem z głowy. Nie wierzycie … zobaczmy.

dinky_matchorette06Po lewej żółty Bedford, jedna z najbardziej charakterystycznych brytyjskich furgonetek, głównie za sprawą przesuwanych drzwi do kabiny kierowcy. Urocze auto, które uroczo zagrało w świetnym filmie „Lady in the Van”. W zasadzie to tytułową rolę. Dzielnie partnerowało równie uroczej Maggie Smith. Wydanie „dinkowe” ma nawet zbliżony kolor. Po prawej niebieski Triump TR2. Połączenie tego koloru z czerwonymi felgami jest po prostu bezbłędne. Na dodatek kapitalny kierowca w białym kombinezonie, trochę zmumifikowany, ale jakże stylowy. Takie zestawienie w jakimkolwiek innym wydaniu wyglądałoby komicznie, ale jako Dinky broni się bez zastrzeżeń. Ale Dinky to nie tylko rdzennie brytyjskie pojazdy …

dinky_matchorette02

Amerykański Ford Thunderbird. Już sam wybór tego modelu pokazuje jakim smakiem kierowali się projektanci firmy Meccano robiąc klasyczne Dinky w latach 50/60-tych (choć tak naprawdę historia marki Dinky jest zdecydowanie dłuższa). Elegancka maszyna, którą prowadzi przystojny i stylowy „american boy”. I choć prezentowane tutaj repliki serii 500 nie są w skali matchorettowej (powiedzmy, że są w okolicach skali 1:45), to część z nich spełnia dwa kryteria. Są metalowe i są resorowane. Tak, ten Ford ma resory, a dodatkowo ma też prosty mechanizm sterowania, polegający na skręcaniu poprzez dociśnięcie jednej ze stron autka (podobny mechanizm mają niektóre schyłkowe regulary Matchboxa). A za scenografię stylowego „amerykanina” robi „dinkowa” stacja benzynowa, sprzedawana jako osobna zabawka.

dinky_matchorette04

To ładne, europejskie kombi to Fiat 1800 Familiale, również resorowany.  Rzadko zdarza mi się tak zapalić do jakiegoś modelu, aby w głowie palił się tylko jeden napis „muszę go mieć”. Z tym Fiatem tak właśnie było. Te wszystkie przedstawione repliki zostały wydane w serii kolekcjonerskiej przez wydawnictwo Atlas. I zostało to zrobione naprawdę dobrze. Auta są przepięknie wyprodukowane, żadnych oszczędności. Dostarczane są w równie ślicznych kartonowych, żółtych pudełkach, które rozmiarowo dopasowane są do konkretnego auta. Niby szczegół, ale bardzo mi się podoba to zachowanie braku unifikacji. Każde pudełko jest w zasadzie innego rozmiaru. Chciałbym kiedyś stać się posiadaczem kilku oryginalnych, pierwotnych autek marki Dinky, ale i te repliki dostarczają niebywałej radości obcowania z nimi. Ale Dinky Toys miało konkurenta …

dinky_matchorette05

To jest Land Rover wyprodukowany przez Corgi Toys. I jest równie świetny jak koledzy z żółtych pudełek, z tą tylko różnicą, że ten jest oryginałem. Kupiłem go na pchlim targu od pana, który sprzedawał sporo bardzo ciekawych resoraków (część z wówczas kupionych autek już gościła na tym blogu). Gdy wziąłem go do ręki, ugiąłem zawieszenie to wiedziałem, że mimo „nie tej skali” i tak muszę go mieć. Niesamowicie porządnie zrobiona zabawka. I jest to jedno z tych autek, które nie rezyduje w witrynce czy w pudle, a stoi sobie na wyciągnięcie ręki … Bo lubię się nim przejechać, najlepiej po czymś nierównym i popatrzeć jak pracuje jego zawieszenie.

dinky_matchorette01

Odkąd mam styczność z metalowymi zabawkami z lat 50 i 60, czy to w skali resorakowej, czy w trochę większej, to zastanawiam się na ile ich stylowość i jakość projektów wpłynęła na poczucie estetyki i świadomość dobrej jakości bawiących się nimi chłopców. W sumie to pytanie jest bardziej ogólne … jakie znaczenie ma jakość zabawek, którymi bawią się lub będą się bawić nasze dzieci? Nie tylko w kategoriach trwałości czy niezawodności. Te, które bawiły się produktami Dinky czy Corgi Toys pewnie nie zwracały na to aż takiej uwagi. Może w ogóle. Ale na pewno były szczęśliwe.

A mój blaszany Jeep z dzieciństwa to produkt czechosłowackiej firmy ITES. Tak, tak … fajne rzeczy robiono nie tylko na Zachodzie. A takiego blaszanego Jeepa jeszcze sobie kupię …

Dodaj komentarz