Bagaż doświadczeń …

Taka oto piątka autek, które łączy jedna cecha. Jaka? Zupełnie niemotoryzacyjna i dla mnie cokolwiek traumatyczna. Miałem w podstawówce przygodę, która łączyła tę cechę z motoryzacją i to – z dzisiejszego punktu widzenia – w klasycznym wydaniu. Co poniedziałek grzecznie maszerowałem do kiosku po najnowszy numer tygodnia „Motor”. W sumie to zawsze był tylko najnowszy, bo tygodnik ten w czasach minionych cieszył się dużą popularnością i rzadko zostawał do wtorku (teraz zostaje znacznie dłużej). Miałem na sobie piękne szare, materiałowe spodnie w kant i buty sportowe – w czasach minionych nie był to żaden zgrzyt stylistyczny, a słowo dysonans było mi wówczas zupełnie nieznane. Stałem grzecznie przy kiosku z prasą i zamierzałem zakupić nową porcję wiedzy motoryzacyjnej, gdy wtem rzucił się na mnie mikroskopijnej wielkości pies i z zawziętością zaczął tarmosić za moje spodnie. Ja oczywiście próbowałem go zrzucić, a on próbował temu zapobiec. Finalnie jakoś się udało, ale już wiedziałem, że między mną a psami nie będzie międzygatunkowej przyjaźni. Spodnie potargane, ja wystraszony, nie pamiętam nawet czy w końcu ten „Motor” kupiłem czy też nie. I tak już zostało … miłość do motoryzacji i niemiłość do czworonogów. Ja wiem, że to ryzykowne wyznanie i że mogę stracić kilku Czytelników, ale … po prostu boję się i unikam. I doskonale wiem, że psy o tym wiedzą. Być może właśnie z tego doświadczenia, a może i uprzedzenia, zrodził się pomysł na dzisiejszy wpis. Resoraki i psy, a raczej psy w resorakach …

Zacznijmy od Matchboxa i jego psich wątków. Na pierwszy ogień pójdzie autko, którego koneksje kynologiczne nie są tak widoczne i tak oczywiste, jak u pozostałych. Po lewej niebieski Studebaker Lark. Bardzo fajny modelik z czasów „regularów”, z odsuwaną tylną częścią dachu. Jeśli ktoś nie ma wersji bliskiej mint i to kompletnej … i tu słowo kompletna znaczy dużo więcej niż zazwyczaj, a nie jest zbyt dociekliwy, to psiego wątku nie zauważy. To autko oryginalnie występował z bardzo ciekawym dodatkiem w postaci figurek myśliwego i psa myśliwskiego. Były one zupełnie osobne i stąd tak trudno spotkać go w komplecie. Obok Larka stoi jeden z najsympatyczniejszych klasycznych matchboxów, czyli MG 1100.

To tak sympatyczny samochodzik, że w zasadzie jeśli tylko cena jest dobra to staję się jego właścicielem. Tu piesek wystawia głowę przez okno tylnych drzwi. To był też pierwszy matchbox przy którym zrozumiałem, że wersja regularna może być tańsza niż wersja superfastowa. Wynika to z tego, że zielonego produkowano cztery lata (1966-1969), a niebieskiego tylko rok (1970). Ale obie są fajne.

Zobaczmy co w kwestiach psich działo się po drugiej stronie Kanału La Manche. Po lewej autko, z którym było najwięcej zachodu. To mażoretkowy Jeep Cherokee. Nigdy mi się nie podobał jako resorak, poważniej zacząłem o nim myśleć jak dostrzegłem w nim psa. Na pace rzecz jasna. Ale i tak trudno go było znaleźć w sensownym stanie. I dopiero kilkanaście dni temu zakupiłem takowego. Miał być w idealnym stanie. I faktycznie jest. Na dodatek okazało się też, że to klasyczny przykład auta mało fotogenicznego i że w rzeczywistości jest to naprawdę świetny modelik. A pies w części bagażowej to chyba najciekawiej ulokowany czworonóg z całego stada. Towarzyszy mu cokolwiek kuriozalny Azorek w czerwonym Fiacie 127. .

Jak pierwszy raz zobaczyłem tego psa wychylonego z tylnego okna to lekko zgłupiałem. No ale jak on to niby miał zrobić, przecież w tym Fiacie z tyłu nie ma nawet uchylnych okien, a tu pies łeb cały na świat wystawia. Nie wiem o co chodziło w tym przypadku projektantom, ale jak znam swój charakter z dzieciństwa, to ten szczegół drażniłby mnie straszliwe. W dorosłym kolekcjonerskim życiu uznałem to za ciekawy smaczek, no chyba że czegoś nie wiem o tym Fiacie. 

Wróćmy w takim razie do psów matchboxowskich. Jestem wielkim fanem serii Mercurych zrobionych przez tego producenta, również wersji kombi. Te dwa psiaki wychylające się zza tylnej klapy (która faktycznie miała opuszczaną szybę) to bardzo sympatyczny dodatek. Widać i u Matchboxa (czy też Mattela) też tak uważali, bo pieski powróciły w Oldsmobile’u Vista. Autko miało dwa wydania, oba już w XXI wieku. Ten z tym charakterystycznie amerykańskim pasem pochodzi z 2009 roku, z początków pierwszej edycji. Bardzo fajny resorak, jakby go wydali na metalowym podwoziu byłby doskonały (formalnie to istniała wersja specjalna na metalowym podwoziu wydania w serii Lesney Edition).

Był Matchbox, było Majorette, a co z Hot Wheels? No ja nie jestem znawcą tej marki, chociaż i tak obecnie wiem na jej temat dużo więcej niż na początku matchorette’owej przygody. Jakiś czas temu pojawił się jednak na znanym portalu dość zaskakujący resorak od HW. Chociaż „dość” to chyba nie jest najlepsze słowo. No był po prostu intrygujący, a że dodatkowo był umieszczony na customowej podstawie, to tropy szły w tę stronę, iż jest to po prostu czyjaś bardzo sprawnie zrealizowana modyfikacja. Ale okazało się, że to nieprawda. Autko w takiej wersji jak na zdjęciu, czyli z psem na pace, wyjechało z fabryki. I jest to dość ciekawa edycja, bo nie tylko postawiona na kołach typu RR, to jeszcze wszystko wskazuje, że to wydanie zrobione specjalnie dla sieci sklepów Wal-Mart. Moje eksploracyjne zapędy zaskakują czasami nawet mnie samego.

Psy … fanem nie jestem, unikam i stronię, ale jako kontekst kolekcjonerski okazały się bardzo interesującym tematem. Tematem, który wymyśliłem ponad 2 lata temu, praktycznie na samym początku blogowych wpisów. I go nie porzuciłem, tylko tyle czasu zajęło mi zebranie odpowiedniego zestawu psich eksponatów. A w moim życiu był ponoć jeszcze jeden pies. Nazywał się Tarzan i był owczarkiem niemieckim. Był psem moich dziadków, a że moi rodzice współdzieli z nimi dom, to i ja musiałem mieć jakiś kontakt z tym czworonogiem. Ale w trzy lata po moim urodzeniu pojawiła się moja siostra i pies niedługo potem zniknął. Nigdy nie dociekałem co się z nim stało. Jakoś nie byłem ciekawy …

Dodaj komentarz