Showroom: Mercvagen/Schuco

Dokładnie rok temu, w Sylwestra roku 2019 rozpoczęła się moja przygoda z lakiernictwem. Miałem już za sobą pierwsze próby remontów, głównie w zakresie osi i kół, ale tak naprawdę to dopiero zaczynałem i nie miałem właściwie żadnego doświadczenia w zakresie prac renowacyjnych. Po prostu chciałem robić „własne” resoraki. Po części dlatego, że w niektórych drzemał spory potencjał modyfikacyjny, a po części dlatego, że jest sporo złomków i sierot na tym resorakowym świecie i chce się je po prostu uratować. Ale dlaczego ta cała renowacyjno-customizacyjna zabawa zaczęła się od modeli Schuco? Po prostu miłość.

Tak, to te dwa autka były pierwszymi, które poddały się dyszy pojemnika z lakierem, dzierżonego w mojej niepewnej ręce. Zakładałem, że to będzie po prostu taki sobie test warsztatowy i że nic spektakularnego z tego nie wyjdzie. No chyba, że klapa. Ale trudno było uzyskany rezultat uznać za niepowodzenie. Nie dość, że BMW udało się przestawić na zupełnie inne koła (co dało początek wielu mniej lub bardziej wariackim przeróbkom), to jeszcze uzyskany efekt lakierniczy był całkowicie akceptowalny, jak na żółtodzioba. Nie pozostało mi nic innego, jak próbować, uczyć się i wymyślać nowe projekty. Przez ten rok nazbierało się ich całkiem sporo. Ale na rocznicę tak udanego startu należało zrobić coś nowego, najlepiej choć trochę zaskakującego, a jednocześnie bazującego na zdobytych doświadczeniach …

Od samego początku, gdy tylko wpadłem na pomysł aby dokładnie w Sylwestra znów zrobić jakieś „lakierowanie”, wiedziałem że bohaterami muszą być klasyczne modele marki Schuco. Volkswagena mam od paru miesięcy, Mercedesa zdecydowanie krócej, ale oba były bardzo mocnymi kandydatami, szczególnie że od początku były kupione z zamiarem remontu lub modyfikacji. Golf był w lepszym stanie, nadwozie minimalnie zwichrowane (nie brałem pod uwagę korekty tego) a osie lekko powyginane. Trochę martwił stan podwozia i pasa przedniego, bo nigdy nie wiadomo czy to tylko powierzchowny nalot, czy też już głębsze uszkodzenia. Mercedes był mocniej doświadczony przez życie, tylna oś wymagała bardzo zdecydowanej interwencji, a kilka szczegółów też prosiło o ogarnięcie.

Jedną z rzeczy, którą należało zrobić w coupe Mercedesa była blokada/ogranicznik prawych drzwi. Standardowo rolę jej pełni odlany w ramie wypustek, ale w tym egzemplarzu dawno się odłamał. Nie pozostało nic innego jak dorobić własny. Pierwotnie chciałem to zrobić jakoś tak finezyjnie, ale już po chwili wiedziałem, że akurat w tym miejscu filigranowość to nie jest dobry pomysł. Więc Mercedes dostał taki ogranicznik, że teraz można trzaskać drzwiami do woli. Ale kto w takim aucie trzaska drzwiami? Następną rzeczą było zeszlifowanie śladu po urwanym logo Mercedesa na atrapie chłodnicy. Tu tez nie zamierzałem robić żadnej „rzeźby”, bo nie wyglądałoby to dobrze. Wymiana kół i osi to już w zasadzie rutynowa procedura, wypróbowana na innych modelach Schuco. Wiedziałem też, że do starych schucowskich Mercedesów nie ma lepszego dawcy niż … Mercedes Vito robiony przez Hongwella.

Golf wydawał się prostszym w remoncie modelem. I faktycznie on sam nie zgotował żadnej niespodzianki, ale już majsterklepka, który go naprawiał, popełnił błąd. Do wklejenie osi użyłem rzadkiego kleju z pędzelkiem (który lubię i który sprawdza się w różnych sytuacjach), ale dzisiaj coś poszło nie tak, bo klej podciekł aż do kół i zagroziło to ich sklejeniem z osią na sztywno. Co gorsza nie zauważyłem tego i cały proces schnięcia już się rozpoczął. Nie pozostało mi nic innego, jak rozebrać i wyczyścić wszystko. A nie było to proste. Ale to roczne majsterkowanie nauczyło mnie już i pokory i cierpliwości. Godzina ratowania zaklejonych osi, nowy klej w żelu i zrobione. Mobilność zachowana.

Dwa nowe lakiery były pewną niewiadomą. Oba dało się ładnie położyć i faktycznie wyglądają świetnie, ale nie jestem do końca przekonany co do trwałości zielonego. Jedno jest pewne … muszę sobie sprawić w końcu porządne oświetlenie w mojej lakierni, czyli w przedsionku komórki lokatorskiej, bo zdarza się czasami że czegoś nie zauważam.

Bardzo lubię u Schuco odlewy pasów przednich i tylnych oraz to, że są zintegrowane z podwoziem. To nadaje autkom ten oldschoolowy styl, którego obecnie już w zasadzie nikt nie stosuje. A szkoda. Syn zapytał mnie dlaczego nie zmieniam desek rozdzielczych i kierownic w modelikach Schuco. Po pierwsze byłoby to trudno elegancko zrobić, a po wtóre ten uproszczony sposób odwzorowania (połączony z funkcją konstrukcyjną – kierownica jest zintegrowana z grodzią przednią podtrzymującą drzwi) ma swój urok. Również lakierowania kierownicy z kolorze nadwozia uznaję za rzecz, którą należy zostawić, tak jak w oryginale.

Jest coś fajnego w tym, że koła ze skali 1:72, w której modele były sprzedawane pod marką Schuco na początku tego wieku, tak dobrze pasują do starszych i ciut większych przodków. W przypadku Golfa w zasadzie byłem całkowicie pewien, że wybrane koła (od BMW) się sprawdzą. W przypadku Mercedesa miałem pewne obawy i to nie tyle o wymiary (bo te już przetestowałem na Mercedesie 560SL), ale o styl. Ale okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Może wzrok mam i słaby, ale oko dobre.

Tak naprawdę to inspiracją do zrobienia granatowego Mercedesa była ta wyczynowa laweta zrobiona przez Mercedesa w latach 50-tych i znana pod nazwą Renntransporter. Wiadomo, że ta błękitna wyścigowa ciężarówka nie przewoziła nigdy statecznych Mercedesów, ale Norev – wydawca tego modelika – jakoś się nie popisał i o ile lawetę zrobił bardzo porządnie, o tyle jej ładunek już niespecjalnie. Uznałem, że jak postawię na niej takie stateczne coupe, jak 250 CE w odpowiednim kolorze, to aż takiego wielkiego dysonansu nie będzie.

Minął rok zabaw warsztatowych. Sporo doświadczeń, dużo dobrych emocji. Granatowego Mercedesa zrobiłem jako pewien rodzaj podsumowania swojej dotychczasowej działalności na tym polu. Oczywiście, w żaden sposób jej to nie kończy. Golfa zrobiłem z ciut innego powodu. Zbliżają się moje urodziny, a cóż lepszego niż klasyk w garażu. Nawet jeśli w rozmiarze mikro. Bez względu na kontekst oba autka dały mi to co najlepsze. Przyjemność i satysfakcję.

Dodaj komentarz