Showroom – Ford Mondeo/Matchbox

Zawsze mnie zastanawiała pewna skłonność przedstawicieli społeczeństwa do marek samochodowych, która to skłonność/miłość/nienawiść jako zjawisko występuje masowo. Toyota tak, Renault nie … Volkswagen tak, Fiat nie … i tak w dowolnych konfiguracjach. Czy to zasadne? W większości przypadków zapewne tak, bo ktoś miał, użytkował, doświadczył i wie. Choć i tu jest przecież przekłamanie bo jeśli nawet miał, to określony model z jakiegoś rocznika, a przede wszystkim konkretny egzemplarz, który niekoniecznie musiał oddawać cechy (i przypadłości) jego populacyjnych współbraci. Wyskoczenie poza pewien stereotyp jest trudne i wymaga otwartości. Ale nawet wówczas może pozostać pewien sentyment. Ja mam tak z Fordem. Miałem i mam. Zarówno sympatię do tej marki, jak i egzemplarz w skali 1:1. Oczywiście racjonalizuję sobie tę skłonność dopatrywaniem się w fordach pewnego charakterologicznego powinowactwa, no ale to już jest czysta magia, aby szukać podobieństw miedzy osobowością ludzką a zmechanizowaną. A może jednak nie do końca. W fordach (pewnie poza tym najnowszymi) zawsze podobała mi się ich formalna prostota. Im jestem starszy tym bardziej. Ja po prostu lubię auta nieprzekombinowane, dobrze zaprojektowane, a nawet ciut toporne (no dobra, może być nawet nie ciut). Taki jest mój Ford Fusion, który dobrze pasuje do mojego charakteru, a czy takim był bohater dzisiejszej opowieści … Ford Mondeo? No w zasadzie …

Mondeo pojawiło się na rynku w 1992 roku i było następcą mojej ulubionej Sierry. Czy mi się podobało? Tak, szczególnie jeden element … tylne drzwi. Niemniej jakbym miał powiedzieć dlaczego, to nie umiałbym tego sensownie zwerbalizować. Ale i całość bryły była przyjemna, choć tak do końca to ja obłości z lat 90-tych nie kocham. W 1996 roku pojawiła się druga generacja, stylistycznie bardziej wyrafinowana, choć akurat styl pasa przedniego kompletnie do mnie nie trafiał (za to tył zdecydowanie bardziej). No ale to była tylko chwilowa niedyspozycja, bo w trzeciej generacji zastosowano już nowe fordowskie podejście do projektowania czyli New Edge i wszystkie fordy zrobione w tym stylu wciąż cieszą me oko (poczynając od pierwszego KA). Wróćmy jednak do serii pierwszej i jej odwzorowań resorakowych. Nie było ich dużo, ale jednak były. Swojego zrobiło Majorette (niezły, choć jakościowo pozostawia sporo do życzenia), Siku (bardzo fajny, ale kanarkowy … mam jednego do remontu, to go pozbawię tej przykrej przypadłości), no i Matchobox. I to ten ostatni właśnie trafił do mojego warsztatu. Nie było dobrze …

Modelik ostro dostał od życia w kość, czyli prawdopodobnie został utopiony albo zamieszkiwał kątem w jakieś zawilgoconej piwnicy. Oczywiście jak go zobaczyłem na jakimś pchlim targu to oczy mi się zaświeciły. I to nie dlatego, że Mondeo, tylko dlatego że taki stan. Z natury nie jestem „wyzwaniowcem” i nie działam na zasadzie „co … ja nie zrobię”, ale mam naturę „ratownika”, którego wkurza jak widzi rzeczy niezadbane i zniszczone. Choć z tym zadbaniem to bym nie przesadzał. Mondeo w zasadzie rozpadało się w rękach, a po otwarciu okazało się, że skorodowana blaszka resorująca uraczyła swym rdzawym kolorem całe sąsiedztwo. Po czym pękła, a przednia ośka w ramach solidarności zrobiła to samo. Szczerze mówiąc nie to mnie jednak najbardziej martwiło. Z podwoziem i osiami zwykle daję sobie radę, ważniejsze było to czy nadwozie nie ucierpiało i czy jakiś proces chemiczny nie zamienił go w łamliwą wydmuszkę. Po ściągnięciu lakieru okazało się, że nie. Co prawda stop użyty do jego produkcji jest raczej marnej klasy, ale strukturalnie nadwozie nie miało jakiś dużych wad. No oprócz tego, ze samo odwzorowanie było dość słabe (głębokość i wyrazistość linii, szczególnie pasa przedniego i tylnego). Pozostały jeszcze szyby …

Taka szybka to prawdziwy warsztatowy smakołyk. Umorusana, zmatowiona, wypaćkana … mmmm … samo najlepsze. Najpierw mycie i już mamy jakieś 50% roboty z głowy. Potem szlifowanie w celu usunięcia drobnych rys i wyrównania powierzchni. Myjemy i zabieramy się za polerowanie odpowiednią pastą i odpowiednią szmatką. Myjemy i w zasadzie gotowe. Ale nie do końca, bo staram się jednak rozwijać warsztatowo i jeśli to możliwe próbować nowych rzeczy. W tym przypadku pojawia się jeszcze dedykowana chemia czyli Gauzy Agent Glass Coat, specyfik do poprawy przejrzystości i połysku elementów plastikowych. Nie miałem z nim doświadczeń. Ta szybka była pierwszą, na której go wypróbowałem. I co? I działa i to bardzo dobrze, ale coś poszło nie do końca tak, bo na odnowionej szybce zostały niewielkie krople czy bąbelki. Prawdopodobnie coś zrobiłem nie tak podczas aplikacji tego magicznego specyfiku, ale pomijając ten błąd to efekt końcowy (na zdjęciu jest szybka jeszcze przed chemicznych dopieszczaniem) jest bardzo fajny.

Co tu się zadziało? Podwozie zostało wyczyszczone i pozbawione elementu resorowania. Czy mógłbym ten element dorobić? Tak, ale tu nie zostało to zrobione. Dodatkowo podwozie zostało pomalowane na czarny mat, jednak jedynie od tej widocznej strony (czasy ciężkie, trzeba oszczędzać materiały). Nowe osie i koła pochodzą ze współczesnego resoraka Matchboxa i jest to oczywiście niezastąpiony wzór z Audi R8. Przy kołach dodatkowo pojawiła się wątpliwość, czy zamienniki będą w stanie wypełnić otwór w nadkolu, który wydawał się większy niż standardowo. Oryginalnie resorak jeździł na nieco większych (i brzydkich) kołach o stosunkowo mniejszej szerokości. Obawy okazały się jednak zupełnie niepotrzebne, bo nowe koła pasują całkiem nieźle. Wnętrze zostało doczyszczone a następnie polakierowane na beżowy kolor (ten lakier dedykowany do takich zastosowań jest po prostu wybitny). O szybce już było, pozostał jeszcze lakier …

Dlaczego akurat ciemnozielony metalik? Taki mały powrót do przeszłości. Jeden z moich kolegów miał w latach 90-tych Forda Mondeo II generacji z nadwoziem kombi i w ciemnozielonym kolorze. Wtedy to auto mi się bardzo podobało więc postanowiłem, ze mój kieszonkowy ford będzie nawiązywał kolorystycznie do tamtego. Tego typu lakiery wciąż trochę stwarzają mi problemy, bo sporadycznie niektóre z nich (w tym ten zielony) tworzą taką lekką morę (w rzeczywistości jest to mniej widoczne, na zdjęciu to metaliczność lakieru jest bardziej dostrzegalna). Wydaje się, że jest to zależne od warunków lakierowania i samego lakieru, ale też podłoża.

Autko dostało na tylnej półce mojego firmowego tulipana. Swoją drogą jest to jedna z najładniejszych pozycji tego kwiatka, jaką udało mi się ustawić. Pojawia się jeszcze jedno pytanie … czy autko nie powinno mieć domalowanych szczegółów pasa przedniego i tylnego? Według mnie nie powinno. Z dwóch powodów. Po pierwsze szczegóły odlewu nie są precyzyjne i krawędzie podmalowane nie będą naturalnie izolowane liniami nadwozia (według mnie malowanie ma sens, gdy element malowany jest widoczny w odlewie, a nie wtedy gdy trzeba go po prostu namalować). Po drugie ostatnio mam coś problemy z precyzyjnym prowadzeniem pędzla i zepsucie tego fajnego resoraka byłoby bardzo prawdopodobne.

Pozostał jeszcze rytuał włożenia odnowionego resoraka do mojego pudełka prezentacyjnego Muszę w końcu kiedyś zrobić wpis z pojazdem, który faktycznie się z nim znajdował, bo  to też ciekawy wynalazek. Zielone Mondeo w pomarańczowym pudełku wygląda zacnie i mogłoby spokojnie być ponownie wydane w jakiejś reedycji. Swoją drogą to ciekawe, że przy tak rozpędzonym resorakowym rynku kolekcjonerskich stosunkowo niewiele pojawia się reedycji. Te, które się trafiają mają zwykle jakiś jubileuszowy charakter. A jeśli już o jubileuszach mowa, to w sumie skoro mamy rok 2022, a Mondeo pierwsze generacji oficjalnie zostało zaprezentowane w roku 1992 (w salonach sprzedaży pojawiło się w 1993), to mamy okrągłe trzydziestolecie. Może powinienem dla uczczenia „zabytkowości” do zielonego forda wkleić żółte tablice … tylko tylna mogłaby być myląca, bo to w końcu brytyjski wariant z kierownicą po prawej stronie.

3 myśli w temacie “Showroom – Ford Mondeo/Matchbox

  1. Wyciągam stąd dwie lekcje dla siebie. 1) Chemię do szyb nabyć ale użyc jęśli jest z szybą na tyle źle by ryzykować te bąbelki… 2) nie malować świateł w resorakach (ten sam problem precyzji u mnie, a jestem na etapie malowania Kadetta i niestety pomalowałem tył,..)
    Pytanie: Skoro usunąłeś zawieszenie – to jak ośki kół się teraz trzymają?

    Polubienie

    1. Ustosunkuje się 😉 No więc tak, z tymi bąbelkami to nie wiem skąd się wzięły. Szybka była dopracowana, doczyszczona. Więc raczej nie jest to jakaś forma osadzenia się na jakimś odprysku. Sposób aplikacji był najprostszy czyli zanurzenie. Schło to sobie zawieszone przez dobrych kilkadziesiąt minut. No przyznam, że nie patrzyłem co się tam dzieje. Ale będę próbował, bo specyfik jest naprawdę świetny (to widac na cześci niepolerowanej, tej która jest schowana pod dachem. Tam zadział tylko on, a te fragment też zyskał na przejrzystości). Nie wiem jak z szybkami barwionymi tak konkretnie, np. na niebiesko. Muszę po prostu zrobić eksperyment dedykowany, a nie wpisany w proces renowacji. Bo wtedy zawsze jest ryzyko, a jak po prostu wezmę jakąś zabiedzoną i niepotrzebną szybkę to się wiecej dowiemy.
      Jeśli chodzi o osie, to jest po prostu wklejam, oczywiście pod warunkiem że oś ma niezależnie mocowane koła i że w podwoziu jest korytko. Nie jest to może wyrafinowana metoda, ale nad podziw skuteczna. Pierwsze autko które nią zrobiłem ma 2,5 roku i nie się z nim nie dzieje. Akurat w Fordzie mogłem wymienić ten resor, ale akurat nie miałem stosownej blaszki pod ręką. Teraz już mam spory arkusz. 😉

      Polubienie

    2. Zrobiłem następne próby z tą chemią. Tym razem jeszcze raz dokładnie obejrzałem tutorial jak to robić … i zrobiło się jeszcze więcej bąbelków. Niby zalecają ich usuwanie pędzelkiem, ale u mnie to nie wyszło. Prawdopodobnie to wina samego pędzelka, który wprowadza wiecej szkód niż pożytku. Drugą kwestią jest to czy można usunąć tę chemię. Ponoć można to zrobić alkoholem, ale ja przekornie spróbowałem metod mechanicznych i poległem. Owszem da się usunąć naniesione powłoki i bąbelki, ale same szybki są totalnie zmatowione. Nie podjąłem jeszcze próby tak zmatowionych szybek ponownie potraktować chemią. Badania trwają … 😉

      Polubienie

Dodaj komentarz