2 do potęgi 6 …

64skala_natchorette01

Do domu wpadłem z wypiekami na twarzy. Nie zważając na to, iż właśnie trwają urodziny mojej mamy zakrzyknąłem z przejęciem: Widziałem prawdziwy komputer … Commodore 16. Nikt z gości jakoś nie wykazał zainteresowania tym jakże znamiennym okrzykiem. Rodzice pokiwali głowami i impreza potoczyła się dalej. A ja usiadłem sobie cicho w kuchni i w wyobraźni wciąż patrzyłem na szare pudełko, które jeszcze chwilę temu miałem okazję dotykać u mojego kolegi Jurka. Niby komputerami interesowałem się już od jakiegoś roku, ale dopiero fizyczny kontakt rozpalił prawdziwe pożądanie. Na tyle silne, że już trzy miesiące po maminych urodzinach byłem dumnym posiadaczem własnego Atari 800XL. Bez magnetofonu czy stacji dyskietek. Nie miałem sumienia powiedzieć rodzicom, że sam minikomuputer to nie wszystko. Więc dostałem gołą maszynę i dwa joysticki. Na magnetofon zarobiłem pół roku później na wakacjach, pracując w przetwórni owoców i warzyw. No dobrze, ale co to ma wspólnego z matchorette? No jeszcze nic. Z komputerami związałem się wówczas na 15 lat i to one były moim światem głównym (ale już dawno nie są). A w tym świecie dwójka podnoszona do potęgi znaczy bardzo dużo. A szósta z tych potęg stała się jedną z liczb mojego życia. 64KB pamięci RAM (zarówno w Atari jak i w Commodore 64), 64-bitowe systemy operacyjne, no i rzecz jasna 1:64. No właśnie … skala 1:64, skala nominalna dla matchorette, choć jak wiadomo znalezienie resoraka w tej skali łatwe nie jest. Z modelami w tej skali jest ostatnio znacznie łatwiej. Zobaczmy.

64skala_natchorette02

Zacznijmy od weteranów, czyli od niemieckiego Schuco. Produkty tej firmy, a później w zasadzie marki, gościły na tym blogu już wielokrotnie, zawsze dzielnie broniąc „niemieckiej finezji”. O ile modele klasyczne z lat 70-tych robią to bez większego problemu, o tyle produkcja współczesna w rozmiarach matchorettowych miewa wzloty i upadki. Niemcy nie mogli się tak do końca zdecydować, co tak naprawdę chcą w tych minirozmiarach robić. W skalach większych nie mają problemów z tożsamością. W maluchach wciąż szukają. A to wpadli na parę lat w skalę 1:72, a to zahaczyli o skalę 1:87, a to mieli poważne problemy z utrzymaniem jakości, a to przypomnieli sobie – i dobrze – o własnej tradycji w zakresie serii Piccolo. I parę lat temu nieśmiało zaproponowali coś w skali 1:64. Nie ma tego zbyt dużo, bo raptem kilkanaście modeli i to niestety raczej z kanonu „famous cars”, niż z nurtu aut oryginalnych lub niszowych. Ale dobrze, że są i dobrze że są tak dobre. Po lewej prześliczne szare Porsche 356.  Po prawej elegancki bordowy Mercedes W115. Pięknie odwzorowane, na odpowiednio dobranych szerokością ogumionych kołach, odlewane w dużej mierze całościowo (co akurat bardzo lubię).

64skala_natchorette03

Chciałoby się zobaczyć w tej serii te wszystkie auta, które Schuco wypuszczało w latach 70-tych, w ramach linii Modell i skali 1:66. Byłoby piękne nawiązanie do własnych korzeni, do tego czym Schuco mogłoby się chwalić prawie tak samo spektakularnie jak Hot Wheels czy Matchbox. Prawie, bo Schuco nigdy nie stało się marką globalną, było w zasadzie marką europejską, z wyraźnie niemiecką specyfiką. Na razie musi nam więc wystarczyć to proste zestawienie wnuczka (bordowego w skali 1:64 z roku 2019) z dziadkiem (zielonym w skali 1:66 z początku lat 70-tych). Oczywiście ani wtedy, ani dziś autka te nie były w sumie prawdziwymi resorakami. A mogłyby być … jak pojazdy japońskiej firmy Tomica, szczególnie że konstrukcyjnie i sposobem wykończenia są do siebie bardzo zbliżone (nie zdziwiłbym się gdyby to robiła ta sama chińska fabryka).

64skala_natchorette04

To przedstawiciele chyba najbardziej wyrafinowanej serii jaką wypuszczał japoński wydawca – Limited Vintage. Po lewej zielona Honda 1300 seria 77 (wydana w 2008 roku), po prawej Prince Skyline DX (wydany w 2007 roku). Swoją drogą ta niepozorna Honda z silnika 1300 chłodzonego powietrzem wyciskała 100 KM. W zasadzie można powiedzieć, że te piękne modele to prawdziwie resoraki klasy Premium (poświęcę im wpis w przyszłości). Poziom odwzorowania modelowy, a przy tym zachowane resorowanie osi. Pięknie wyglądają i pięknie jeżdżą, no i mają właśnie ten, jakże pożądany, smaczek w postaci względnej nietypowości i oryginalności pierwowzorów. Zdecydowanie bardziej cieszy mnie taka „zwykła” Honda w skali 1:64, niż kolejny, nawet klasyczny, superbolid czy nudny evergreen (tak, tak Garbus to o tobie). Niestety dostępność tych łakoci jest mocno ograniczona. Jakiś czas temu pojawiły się w Polsce aukcje, na których wypłynęło mnóstwo ciekawych rzeczy w skali 1:64, ale niestety nie skończyło się to dobrze. Te dwa jeszcze dostałem, inna para nie została nigdy dostarczona. I nawet nie aż tak tych pieniędzy szkoda, choć niemałych, co właśnie tej „zwyczajnej” unikatowości. A czasem niezwyczajnej …

64skala_natchorette05

Wciąż jeszcze pozostajemy na Dalekim Wschodzie. Po lewej produkt powszechnie znanej firmy modelarskiej (ze wskazaniem na modele RC) – Kyosho. Lubię Alfy, a ten model nawet bardzo. Co jakiś czas wraca do mnie pomysł aby kupić Alfę GT jako przyszłego youngtimera. W realnym rozmiarze wciąż czeka na realizację, w rozmiarze 1:64 udało się go kupić parę miesięcy temu, w zdecydowanie mało alfowym kolorze. I całkiem nieźle się w nim broni, podobnie jak sąsiadująca z Alfą Mazda RX-7. Ten jaskrawozielony model to wydanie również japońskiej firmy Konami. Jej modeliki w skali 1:64 gościły już na tym blogu, ale jeszcze do nich wrócę, bo oferują nie tylko „nietuzinkowość” odwzorowywanych aut, ale także pełne resorowanie. Jeszcze parę lat temu zdarzało mi się kupować autka tej firmy za naprawdę niewielkie pieniądze, tak jak tę Mazdę raptem za 15 zł. Później już nigdy tak tanio nie było. No ale 11-12 lat temu kurs dolara był taki, że następni przedstawiciele klasy 1:64, czyli „american cars” trafiali do mnie po 10-12 zł. Ech …

64skala_natchorette06

Amerykańskie modele w skali 1:64 są w sumie takie jak amerykańskie auta. Bardzo konkretne. Zarówno w rozmiarze, wadze, jak i wykonaniu. Niby trzymają skalę 1:64, ale zawsze mam wrażenie, że są trochę za duże. W naszym zestawieniu honoru amerykańskich wydawców bronią dwa ikoniczne Fordy. Po lewej jedna z generacji pick-upa F100, rocznik 1967 (wydana przez Greenlighta w 2016 roku), po prawej ostentacyjnie muskularny Mustang z rocznika 1970 (wydany przez M2 w 2012 roku). Metalowo-metalowe, na porządnie ogumionych kołach, z otwieranymi maskami silników. Zielony pochodzi jeszcze z czasów gdy M2 jeszcze chętnie „otwierał” swoje auta, obecnie jest odwrót od tej praktyki. W sumie to nie wiem na czym to polega, ale modele amerykańskich firm Greenlight, M2 czy Johnny Lightning mają w sobie ten przedziwny pierwiastek dzikiej radości. Jakiegokolwiek nie kupię, czy z obecnej oferty czy sprzed 10-15 lat, to po wzięciu do ręki, mam uśmiech jak 6-latek przed porcją tortu truskawkowego. Bardzo konkretną porcją.

64skala_natchorette07

No to wracamy do Niemiec i autek w skali 1:64 wydanych przez jednego z potentatów na rynku modeli w skalach większych (1:43, 1:18) czyli Minichampsa. Jak dostrzegłem je parę lat w witrynie sklepu modelarskiego (tak, tak stacjonarnego), to po prostu zaniemówiłem. Byłem wtedy w ostrej fazie kolekcjonowania samochodów w skali 1:72 i znane mi były ich pułapy cenowe, średnio dwa razy niższe niż tych cacuszek. Ale zapłaciłem bez mrugnięcia okiem i nawet nie przeszkadzało mi to, że to auta wybitnie sportowe (po lewej Alfa Romeo 8C, po prawej Porsche 911, oba z 2008 roku). Po prostu chciałem zobaczyć czym jest Minichamps w skali 1:64. No więc nie ma tu wielkiego zaskoczenia. Jest tym czym Minichamps w skali 1:43. Bardzo porządnie zrobionym modelem. Odwzorowanie jest rzeczywiście obłędne. Napis na tylnej klapie Porsche jest trójwymiarową naklejką, a nie tampodrukiem, lusterka mają wklejone zwierciadła, a zegary Alfy mają cyferblaty z zaznaczoną czerwoną strzałką. Taki poziom, chyba jeden z najwyższych w skali 1:64.

64skala_natchorette09

No tak, wszystko pięknie, ale skąd w zasadzie skala 1:64? Tak do końca to trudno chyba dociec. Ogólnie przyjmuje się ją za skalę resorakową, choć wiadome, że resoraki tej skali nie trzymają zbyt restrykcyjnie. Sama skala jest połową skali 1:32, która w modelarstwie kolejowym jest skalą tradycyjną oznaczaną jako skala 1 (więc w sumie jest to podobny zabieg jak skala 1:87 względem skali 1:43, czyli kolejowej skali 0). Problem w tym, że skala 1:64 w świecie kolejowym jest w zasadzie marginalna, chociaż przypisano jej dedykowane oznaczenie – skala S. Skala ta występowała na rynku brytyjskim i amerykańskim, ale w naszych realiach bliżej nam do sąsiada zza Odry. To tam firma VEB Metallwarenfabrik Stadtilm na przełomie lat 50 i 60 produkowała kolejki w tej skali. O ile znalezienie „chałupki” w skali 1:87 to w zasadzie żaden problem, w skali 1:43,5 spore wyzwanie, o tyle w skali 1:64 jest to prawie niemożliwe. Ale udało się i oto na zdjęciu mamy stylowy tercet aut w skali 1:64 i odpowiedni do nich budynek dworca pochodzący z enderdowskiej fabryki, wykonany w technologii drewnianej. Ta prezentacja nie byłaby możliwa gdyby nie pan Alexander, zaprzyjaźniony kolekcjoner kolejek w skalach wszelakich, ze wskazaniem na skalę 1 i skalę 0. Ale jak widać można znaleźć u niego i takie cuda jak stacja w skali S.

64skala_natchorette08

Skala 1:64. Dla świata małej motoryzacji wydaje się być idealna. Po latach siedzenia w skali 1:72, po wycieczkach do podziałki 1:76, a także 1:87 muszę przyznać, że to faktycznie odpowiednia wielkość. Poprawnie zrealizowana daje możliwość operowania szczegółem, przy jednoczesnym zachowaniu uroku maleństwa i wygrywania resorakowej nostalgii. Cieszy mnie, że coraz więcej ciekawych aut w ten skali udaje się zdobyć. I tylko spokoju mi wciąż nie daje, dlaczego w latach 70-tych Schuco wybrało skalę 1:66. Też fajną.

A z liczbą 64 mam jeszcze jedno wspomnienie z dzieciństwa. Nie wiem dlaczego, ale doskonale pamiętam, że jak uczyłem się tabliczki mnożenia to 8×8=64 było dla mnie jakąś magiczną granicą, po której już było łatwo i z górki. Może dlatego, że przed tym było karkołomne 8×7, z którym, z jakichś przedziwnych powodów, mam kłopoty do dziś.

Dodaj komentarz