Nietuzinkowo nietypowi …

Nietypowi_matchorette01

Mimo, że miasteczko w którym dorastałem dostarczało mi wielu motoryzacyjnych wrażeń i to całkiem nietypowych, do których już wielokrotnie się odnosiłem, to chyba najbardziej nietuzinkowym autem z czasów dzieciństwa był pojazd, który znałem tylko ze zdjęcia. Ale nie takiego z gazety, czy książki, tylko takiego z albumu rodzinnego. Na zdjęciu tym mój wujek Zdziszek (pozostańmy przy rodzinnej wersji tego imienia) wraz z dwoma innymi panami, wśród których być może był mój ojciec, stoi obok dość niecodziennego pojazdu, którego był właścicielem. Tym pojazdem był Velorex. Trójkołowiec na bazie motocykla, z nadwoziem wykonanym z rurek obciągniętych skajem. To już w opisie brzmi dziwacznie, ale jak się dołoży do tego czechosłowacki rodowód, to robi się intrygująco. Sęk w tym, że w dzieciństwie nie wiedziałem, że to cudo nazywało się Velorex, ani że było produkowane w Czechosłowacji. Dla mnie to był dziwny pojazd ze zdjęcia. Wujek miał go w końcówce lat 60-tych, a potem przesiadł się do Zastavy 750, którą już miałem okazję podróżować. A gdzieś w drugiej połowie lat 70-tych stał się właścicielem Fiata 126p, ale też patrząc z dzisiejszej perspektywy, trochę nietypowego. Po pierwsze, jak utrzymywał wujek, był to egzemplarz złożony z włoskich części, a po drugie miał silnik o pojemności 600 cm3 (tak dokładnie to 594). Ale w stosunku do Velorexa był to jednak zupełnie typowy samochód. A dzisiaj wpis nie o takich.

Nietypowość w świecie realnej motoryzacji jest stosunkowo łatwa do zidentyfikowania. Wystarczy, że w miarę typowe auto ma jakiś „wynalazek” dostępny jako opcja albo egzotyczną konfigurację napędu i już jest nietypowe (np. Fiat Uno Clip – zamiast typowego europejskiego silnika wstawiano doń motor brazylijski). O nietuzinkowość też względnie łatwo, wystarczy że samochód nie był produkowany masowo (Velorexa wyprodukowano 15 tys. sztuk). Ale czym jest nietypowość, najlepiej nietuzinkowa, w świecie resoraków? Zobaczmy …

Nietypowi_matchorette02

Czerwony Dodge Dart w wersji cabrio wygląda na zdjęciu jakby pochodził ze stajni regularów Matchboxa. Ale tak nie jest. Znalazłem go na pchlim targu na talerzu czy tacy, gdzie dzielił los z jakimiś metalowymi ozdobami, kluczami i czymś tam jeszcze. Wziąłem go do ręki z lekkim niedowierzaniem. Autko w skali 1:87 całkowicie metalowe, na kołach typu regular … za tym musiała się kryć ciekawa historia. Zerknijmy na podwozia …

Nietypowi_matchorette08

Oczywiście na podwoziu jest napisane Lone Star i znałem tę markę, ale nie w tym rozmiarze. Darta kupiłbym za prawdopodobnie każdą kwotę jaka padłaby z ust sprzedającej, ale okazało się, że będzie to jedynie 2 zł. Bliższe oględziny pozwoliły zidentyfikować serię – TUF TOTS oraz skorygować skalę. To było 1:85. Firma Lone Star wprowadziła serie TUF TOTS w końcu lat 60-tych. Obejmowała ona 4 auta osobowe i kilkanaście ciężarówek. Pierwsza edycja serii była kabrioletami z plastikowym kierowcą i to też wyjaśnia skąd kwadratowy otwór w siedzeniu kierowcy, widoczny od strony podwozia. To miejsce mocowanie figurki. Czerwony Dodge pochodzi właśnie z pierwszej edycji tej serii. W drugiej edycji występowały te same autka, ale bez kierowcy, za to z plastikowym dachem. I z tej edycji pochodzi żółty Chevrolet Corvette, którego udało mi się kupić na licytacji. Oprócz tej dwójki w serii był jeszcze Mercedes 250 SL i Citroen DS kabriolet, a to jest już hipernietuzinkowość.

Nietypowi_matchorette03

Do żółtej Corvetty sprzedający dorzucił gratisowo jeszcze jednego tuftotsa – uszkodzoną ciężarówkę bez jednego koła. Dopisek do prezentu brzmiał „Może się panu do czegoś przyda”. Autor tych słów pewnie nie przypuszczał jak idealnie wpasował się w moje eksploracyjne potrzeby. Ciężarówka jest wykonana w sposób identyczny jak matchboxowskie regulary z przełomu lat 50-60 i nawet jest do nich zbliżona wielkością.

Lone Star zapewnił mi jeszcze jeden wielce ciekawy eksponat. Jak zobaczyłem na portalu aukcyjnym tę niesymetryczną ciężarówkę z zabudową typu flatbed to wiedziałem, że muszę ją mieć. Jak dotarła to okazało się, że nie tylko jest oryginalna, ale też świetnie zrobiona. To przedstawiciel innej lonestarowej serii – COMMERCIALS, obejmującej pojazdy użytkowe. Choć nie jest to wszystko takie proste, bo zawiłości poszczególnych serii i ich zmian u Lone Stara to jest zupełnie inny poziom skomplikowaniu niż u Matchboxa czy u Majorette. Pierwowzorem tej fantastycznej ciążarówki był brytyjski Foden S50 Half Cab (z podwoziem trzyosiowym, wcześniej w ofercie Lone Stara były wersje czteroosiowe), a do serii trafił on w 1975 roku. Rozmiarowo autko jest ciut większe od konkurencyjnych ciężarówek Matchboxa i jakościowo bez problemu im dorównuje (sprawia nawet solidniejsze wrażenie). Jeśli idzie o nietuzinkowość to autka firmy Lone Star są bardzo mocnymi zawodnikami, niezależnie od serii, ale ich kolekcjonowanie nie jest prostą sprawą. Dużo łatwiej jest z produktami firmy Corgi, aczkolwiek seria Husky też nie rozpieszcza dostępnością, a i oryginalności też nie można jej odmówić.

Nietypowi_matchorette04

VW T1 i Land Rover. Zawsze pożądane, ale czy nietuzinkowe? W wersji Husky nie ma żadnych wątpliwości. Żółty pick-up (choć w sumie to flatbed) niesie na swym grzbiecie teleskopową platformę do prac na wysokości, czyli po prostu podnośnik (w moim egzemplarzu niestety samej platformy nie ma). Nie dość, że ciekawa wersja funkcjonalna, to jeszcze fajnie resorowana. Po prawej też nietrywialna maszyna – Forward Control Land Rover. Samochód zaprojektowany przez Land Rovera specjalnie dla brytyjskiej armii i niewystępujący w wersji cywilnej. Gdyby nie modelik Husky pewnie nie wiedziałbym o istnieniu tak ciekawego pojazdu. Szkoda, że w obu modelach podwozie nie jest metalowe, a plastikowe. To chyba największa bolączka „piesków”, na szczęście nie wszystkich.

Nietypowi_matchorette05

Nietrywialny król nietuzinkowości … NSU Ro 80 z silnikiem Wanka. Różowa wersja gościła już na blogu, a jest to wydanie sygnowane marką Corgi Juniors i serią Whizzwheels. Po prawej jego poprzednik, czyli wersja firmowana jako Husky models (około roku 1970 seria Husky została zamieniona w Corgi Juniors). Niby to samo, niby na tym samym odlewie, obie resorowane, z metalowym podwoziem, a jednak wrażenia kompletnie różne. I pytanie podobne jak przy matchboxowych rewolucjach na przełomie lat 60 i 70-tych … czy wejście na rynek Hot Wheels zrobiło dobrze czy źle branży resorakowej? Popatrzmy na podwozia …

Nietypowi_matchorette07

Wersja „pieskowa” zachowuje proporcje i jest stylowa. Wersja „szybka” niestety wygląda dość karykaturalnie, ale nie da się ukryć, że jeździ znacznie lepiej, a o to przecież w tych wszystkich zmianach chodziło. To nie miało stać na półce i cieszyć oko, tylko śmigać w zabawie. Mnie cieszy możliwość zrobienia tego porównania i sprawdzenia charakterystyk każdej z wersji. A warto mieć je obie, choć kolekcjonerska dusza pozostaje przy wersji niebieskiej.

Nietypowi_matchorette06

Te kilka przykładów pokazuje, że nietuzinkowość resoraka może brać się zarówno z nietypowego potraktowania względnie typowego auta, jak i może też wynikać z niezaprzeczalnej oryginalności pierwowzoru. I takie niszowe resoraki chyba lubię najbardziej. Nie muszą być idealne, wystarczy że są zaskakujące lub wywołują uśmiech.

W tej opowieści trzeba jeszcze wrócić do wujka Zdziszka. Jakim cudem miał on te auta w czasach głębokiego PRL-u, żyjąc i pracując w małym miasteczku? Wujek prawdopodobnie idealnie wykorzystywał sytuację w jakiej się znalazł. Był technikiem radiowo-telewizyjnym, który prowadził mobilny zakład naprawczy. Ówczesna elektronika zbudowana na lampach miała zdecydowanie inny poziom awaryjności niż jej współczesne odpowiedniki. Wujek brał dwie wielkie torby z lampami, wkładał do auta (dla poprawy ergonomii i możliwości transportowych zarówno w Zastavie jak i w Fiacie usunął przedni fotel pasażera) i ruszał w teren. A gdy docierał do klienta, wchodził do domu czy mieszkania, to się rozglądał. I w ten sposób został kolekcjonerem-handlarzem, bo różne rzeczy można było od ludzi kupić. Ale najbardziej chyba umiłował, głównie porcelanowe, kufle do piwa. Gdy będąc nastolatkiem bywałem u niego w domu i widziałem dwie ściany po sufit zastawione kuflami to wiedziałem, że typowy to ten wujek na pewno nie jest. A gdyby teraz on wpadł do mnie …

Dodaj komentarz