Żar-ptak …

firebird_matchorette06

Bohater dzisiejszego wpisu to w moich wspomnieniach aktor drugoplanowy. Ale charyzmatyczny więc pamiętany, taki Joe Pesci, tylko bardziej przystojny. W fabryce dali mu Pontiac Firebird. Już sama nazwa robi wrażenie, chociaż gdy w dzieciństwie miałem takego matchboxa, to zdecydowanie bardziej utkwiła mi w pamięci ta druga nazwa, choć równie sławna, czyli Trans Am (można to nazwać wersją usportowioną, z modyfikacjami nadwozia i mocnym 8 cylindrowym silnikiem). Na podwoziu owego matchboxa nie było oznaczenia modelu, jedynie marka, ale napis Trans Am dumnie prezentował się w dolnej części drzwi. Po latach spotkałem takiego w idealnym stanie …

firebird_matchorette02

To ten po lewej. Kupiłem go na pchlim targu za 15 zł. Jako jedyny z wszystkich oferowanych miał własny garaż, pudełko po biżuterii, wyściełane gąbką. Jak zwykle rozczuliła mnie taka troska o resoraka i po zakupie nietypowe schronienie wciąż dobrze służy czarnemu Pontiacowi. Oczywiście w dzieciństwie nie miałem zielonego pojęcia czym jest Firebird, wydawał mi się po prostu bardzo fajnym samochodem. Dopiero po latach uzupełniłem wiedzę o te wszystkie generacje, a przede wszystkim o to, że jest to przedstawiciel pony cars (mniejszych braci muscle cars). Ale nawet to niewiele mi mówiło o tym aucie, do czasu gdy nie stanąłem obok rzeczywistego pojazdu. Dopiero wtedy zrozumiałem skąd to kucykowe określenie … ten samochód naprawdę nie jest duży. Czarny Pontiac został wydany przez Matchboxa w 1983 roku i była ta wersja Trans Am T-Top, czyli targa z demontowalnymi szklanymi panelami na dachu (ten model Matchboxa był odwzorowaniem auta ze ściągniętymi panelami). Ale istniała też w ofercie Matchboxa wersja konwencjonalna, czyli coupe z metalowym dachem. I ta występowała w wersji złotej (jak auto po prawej) albo białej. Matchbox miał ją w ofercie od 1980 do 1983 roku. Obie odmiany to transamowe wersje Firebirda drugiej generacji, który produkowany był między 1970 a 1981 rokiem. To ciekawe, że zdecydowano się na produkcję dwóch odmian tego samego modelu, ale z drugiej strony nie jest to jedyny przypadek tego typu praktyk u Matchboxa (innym przykładem jest chociażby Mazda RX7). Ale coś w tym Pontiacach musiało być, bo i wcześniej i później można odnaleźć w ofercie Matchboxa inne wersje i generacje tego samochodu.

firebird_matchorette03

Po prawej niebieski Firebird II generacji, pozostający w ofercie Matchboxa w latach 1975-1979. Jak można dostrzec odwzorowuje on wcześniejszą wersję II generacji (mniej więcej z lat 1974-1975) niż te z lat 80-tych (inny pas przedni). Po prawej matchboxowski przedstawiciel III generacji Firebirda, wprowadzony do oferty w 1982 roku, zaprojektowany prawdopodobnie jeszcze za czasów Lesneya, ale produkowany już w Azji, bez superfastowego loga. Trafił mi się egzemplarz całkiem nieźle zachowany, ale niestety ktoś mu niedokładnie pomalował podwozie czymś czerwonym. Niestety próby usunięcia tej farby nie tylko nie skończyły się sukcesem, ale dodatkowo przyczyniły się do usunięcia napisów Firebird na dolnych krawędziach drzwi. Na szczęście lakier nadwozia nie został w żaden sposób uszkodzony, ale byłem zły na siebie, że sam przyczyniłem się do dalszej dewastacji (chociaż nie jest to aż tak wielkie barbarzyństwo, bo ten resorak wychodził też w wersji bez napisów). Matchboxowski „ptaszek” ma także niekwestionowanego brata bliźniaka …

firebird_matchorette04

Po lewej stoi autko zrobione przez MC Toya i trzeba naprawdę bardzo się przyłożyć, aby znaleźć różnice pomiędzy nim, a czerwonym matchboxem. Nadwozia są identyczne, wnętrza również. Faktyczna różnica pojawia się w podwoziu, które w matchboxie jest metalowe i zanitowane w trzech miejscach, a to „chińskie” jest plastikowe i mocowane w dwóch punktach. Wiemy już, jak z Firebirdem poradził sobie Matchbox, pora sprawdzić jak z tym, jakby nie było, ikonicznym „amerykanem” poradziali sobie Amerykanie …

firebird_matchorette05

I mógłby się tutaj pojawić Hot Wheels, wystarczyło pójść do pokoju syna i pogrzebać chwilę w jego garażach. Ale pójdźmy w trochę innym kierunku. Kierunku wyznaczonym już w pełni świadomym wyborem i napędzonym pasją kolekcjonerską. Zobaczmy jak z tematem tego mocarnego Pontiaca poradziły sobie współczesne firmy produkujące modele w skali 1:64. Zacznijmy od Johnnego Lightninga i jego propozycji. Po lewej uroczozielony Firebird z rocznika 1971, w odmianie Formula. Połapać się w rocznikach, odmianach i wersjach amerykańskich aut jest naprawdę trudno, a w Firebirdach to już w ogóle. No ale powiedzmy, że Formula to taka ośmiocylindrowa, mocna wersja Firebirda, ale bez modyfikacji nadwozia, które pojawiały się w odmianie Trans Am (no chyba, że coś pomieszałem). Ten model Johnnego Lightninga został wprowadzony do oferty w 2003 roku, czyli jeszcze za czasów gdy za tę markę odpowiadała firma Playing Mantis (burzliwa historia JL została przedstawiona na blogu rok temu). Obok zielonego przystojniaka stoi również 15-letni model Firebirda z odmianie Trans Am z 1979 roku. Jest to wersja T-Top, ale z zamontowanymi szklanymi panelami dachowymi i wygląda to świetnie. Oczywiście oba modeliki są bardzo solidnie zrobione, z metalowymi, szczegółowo odwzorowanymi podwoziami i z podnoszonymi maskami skrywającymi ich 8-cylindrowe serca. Kawał świetnej roboty, ale można jeszcze lepiej …

firebird_matchorette07

Oto Firebird III generacji w specyfikacji Trans Am z roku 1989, wydany przez Greenlighta w 2008 roku w ramach serii Stock&Custom. 10 lat czekania w blistrze, aż nadszedł ten dzień … dzień wpisu … i Firebird został wypuszczony na wolność. To na razie chyba najdłuższy okres jaki modelik z mojej kolekcji czekał na otwarcie. Ale to żaden rekord, bo mam jeszcze kilkadziesiąt amerykańskich autek, które grzecznie czekają na swój dzień. Bordowy Trans Am jest po prostu obłędny, a wtedy kosztował 3,59$ (plus pewnie jakiś podatek), czyli po kursie sprzed 10 lat, jakiś 11-12 zł. Ale gdybym miał wybierać, to jednak wybrałbym tego …

firebird_matchorette08

No tak, przecież gdzieś się nam zapodziała w tym wpisie I generacja Firebirda. Nie zapodziała, zastawiłem ją na finał, bo modelik zrobiony przez Auto Worlda (oczywiście w skali 1:64) jest doskonały. To Pontiac Firebird z 1969 roku. Fantastyczna linia nadwozia, klasyczna „butelka coca-coli”, a auto wprowadzone do produkcji pod okiem Johna DeLoreana … tak tego, który później wymyślił DeLoreana DMC-12. Modelik firmy Auto World to współczesna produkcja, chińska rzecz jasna. Ale praktycznie idealna. Koncertowo odwzorowana, na wąskich gumowych kołach, z kartonowym pudełeczkiem w blistrze i w limitowanym nakładzie 3456 sztuk. Już chyba pora poświęcić wpis autkom ze stajni AW …

firebird_matchorette01

Do autek Auto Worlda wrócimy w przyszłości, a teraz została jeszcze jedna kwestia do wyjaśnienia. Żar-ptak z tytułu, to nie autorskie tłumaczenie anglojęzycznej nazwy bohatera tego wpisu. To mityczny ognisty ptak w naszym kręgu kulturowym, chociaż w wersji słowiańskiej raczej odpowiada mu raróg (duch ognia pod postacią ognistego sokoła). Pontiacowski Firebird to oczywiście bardziej feniks i taki też symbol trafiał na maskę tego modelu. Jak widać stylizacje tego symbolu używane przez producentów modeli były dość zróżnicowane. Mnie najbardziej podoba się wersja użyta na masce modelu zrobionego przez Johnnego Lightninga (czarny Pontiac w środku).

Napisałem, że Firebird to w moich wspomnieniach aktor drugoplanowy, ale jak widać oskarowy. Na dodatek faktycznie grywał w filmach, w tym przede wszystkim był pojazdem głównego bohatera w „Mistrz kierownicy ucieka”. Ja jednak nigdy nie byłem fanem tego filmu, jakoś bliżej zawsze mi było do, pochodzącego dokładnie z tego samego okresu, „Konwoju” i jego osiemnastokołowców. „Mistrza” widziałem w życiu może ze dwa razy, „Konwój” pewnie z dziesięć. Ale za Firebirdem zawsze się obejrzę …

Dodaj komentarz